niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 5

Mój oddech przyśpieszył, a do oczu napłynęły łzy. ''Twój chłopak Ci nie pomoże i tak Cię dorwę.'' Słowa, które przeczytałam krążył mi po głowie. Poczułam jak ciesz zaczyna spływać po moim rozgrzanym policzku. Odpięłam pasy i wyszłam z auta rzucając telefonem o ziemię. Krzyk wydobywał się z moich ust, miałam ochotę zniszczyć wszystko co stanęło by mi na drodze. Poczułam jak czyjeś ręce obejmują moją talie uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Zaczęłam bić pięściami po torsie Justina i wyrywać się.
- Danielle! Uspokój się! - krzyknął ściskając mnie mocniej.
- Puszczaj mnie! - wykrzyczałam próbując go odepchnąć.
Chwycił moje ręce i przycisnął mnie do auta, trzymał mnie mocno tak, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
- Uspokój się to Cię puszczę. - powiedział patrząc mi w oczy.
Po chwili wyrywania się odpuściłam. Mój oddech nieco zwolnił, a serce przestało walić jak opętane. Czy tylko ja mam takie koszmarne życie? Zawsze gdy coś się układa ktoś to niszczy. Chcę być normalną nastolatką, mieć problemy z wybraniem sukienki na bal, a nie ciążę i groźby od osoby, która mnie tak bardzo zraniła. Zabrał mi coś co jest dla każdej dziewczyny najważniejsze, zniszczył wszystkie moje plany. Zniszczył mnie, więc czego może jeszcze chcieć. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Justina.
- Co się stało? - spytał spokojnie.
Nie odzywałam się miałam nadzieję, że odpuści i da mi spokój. Nie chcę z nikim rozmawiać, chcę iść do domu, położyć się i wypłakać, nic więcej. Nie chcę o tym rozmawiać, tym bardziej z taka osoba jak Justin.
- Skoro Ty mi nie powiesz, sam się dowiem. - puścił mnie podchodząc do telefonu.
Podbiegłam do niego próbując mu go wyrwać lecz z każdą moją próbą odpychał mnie. Był dla mnie za silny nie miałam z nim jakichkolwiek szans na wygraną.
- Oddaj mi ten zasrany telefon! - krzyknęłam w jego stronę.
Zignorował moje krzyki odblokowując telefon. Zobaczyłam jak oczy Justina ciemnieją,  a szczęka się zaciska. Ścisnął telefon w ręce chowając go do kieszeni. Podszedł do śmietnika, który znajdował się niedaleko i z całej sił kopnął go. Z jego ust było słuchać przekleństwa. Po chwili podszedł do mnie unosząc moją głowę do góry.
- Nie dotknie Cię rozumiesz? spytał chrapliwym głosem.
Kiwnęłam twierdząco głową łapiąc jego dłoń. Nie wiem czemu to robi, dlaczego stara się mi pomóc. Przecież ona dla mnie nawet przyjacielem nie jest, ja dla niego za pewne też. Nie rozumiem go wogóle, ale cieszę się, że chociaż na niego mogę liczyć. Jest wspaniały, taki inny niż wszyscy. Może i jest oschły, ale tak bardzo pociągający. Jego pełne malinowe wargi, umięśniona sylwetka, to wszystko jest takie.. Podniecające? Nie wiem czemu, ale mam taką cholerną ochotę go pocałować.
- Danielle, słyszysz mnie? - zapytał chrypliwy głos Justina.
Moje ciało przeszły ciarki, a oddech przyśpieszył. Bez chwili namysły wpiłam się w jego usta.

Oczami Justina:

Nie mogę uwierzyć w to, że ktoś chcę ją ranić. Dopóki jestem przy niej nic się jej nie stanie, nie dopuszczę do tego. Tyle się wycierpiała, gwałt, wypadek, a teraz jeszcze ten sms. Nie wiem czemu, ale mam potrzebę bycia blisko niej, chronienia i dać jej poczuć się przy mnie bezpiecznie. Gdy złapała moją dłoń ścisnąłem ją mocniej patrząc w jej ciemno błyszczące oczy. Była piękna, drobna i słodka. Jej zapach był delikatny i taki kuszący. Poczułem w swoim ciele dziwne uczucie, to się musi skończyć.
- Danielle, jedziemy do tej klinki i do domu, dobrze? - zapytałem nie uzyskując odpowiedzi.
- Danielle, słyszysz mnie? - pomachałem jej ręką przed oczami pytając.
Gdy wpiła się w moje usta moje ciało przeszedł dreszcz i pojawiło się nieznane mi uczucie. Nagłe ciepło wypełniło moje ciało, a serce zaczęło szybko bić. Bez namysłu oddałem pocałunek przyciągając ją bliżej siebie. Jej malinowe usta były wprost idealne i pełne. Językiem delikatnie przejechałem po jej wardze prosząc tym samym o dostęp, który mi dała. Wsunąłem język w jej usta, a już po chwili nasze języki walczyły o dominację, które żadne z nas nie wygra.
- Justin.. - usłyszałem za sobą kobiecy głos.
Oderwałem się szybko od niej patrząc na dziewczynę stojącą już po chwili obok mnie. Nie wiem co ona tu robiła, akurat teraz, w tym momencie musiała przyjść.
- Caitlin, co Ty tu  robisz? - spytałem przez zaciśnięte zęby.
- Raczej co Ty tu robisz? Dlaczego całujesz tą dziewczynę? - syknęła mierząc Danielle.
- To koleżanka. - powiedziałem podchodząc do Caitlin.
Objąłem ją w pasie muskając jej szyję. Wiedziałem jak bardzo zranię Danielle, tym co teraz powiem, ale musi wiedzieć, nie mogę jej kłamać. To chyba jedyne rozwiązanie i pomysł, który przyszedł mi do głowy.
- Danielle, poznaj moją dziewczynę Caitlin.. - powiedziałem unikając jej wzroku.
Oczy Danielle zmierzyły mnie, a następnie Caitlin, czemu ta dziwka przyszła teraz, nie mogła poczekać w domu aż wrócę? Mogło być pięknie, a jak zwykle ona wszystko psuje. Nie, nie kocham jej, ale pomaga mi gdy jestem zły i mam ochotę kogoś zabić. Można powiedzieć, ze jestem z nią wyłącznie dla seksu, tylko w tym jest dobra, ale jej tego nie powiem, bo by odeszła.
- Justin, możesz tu na chwilkę podejść? - usłyszałem głos Danielle.
Wypuściłem z objęć Caitlin i szybko podszedłem do niej, to ona była najważniejsza w tym momencie, nie chciałem jej stracić. Gdyby mnie zostawiła poczułbym ogromną pustkę.
- Tak? - spytałem.
- Jesteś jednym wielkim i okropnym skurwielem, nienawidzę Cię. Spieprzaj do tej Twojej dziwki, cześć! - wykrzyczała w moją twarz.
Poczułem jak mój policzek przeszywa ból. Syknąłem cicho patrząc na nią jak odchodzi. Moje serce zakuło, a ja poczułem tą pustkę, której się bałem.
- Nie powiesz jej nic?! Nazwała mnie dziwką! - usłyszałem piskliwy głos Caitlin.
- Zamknij się! - wykrzyczałem odpychając ją.

Oczami Danielle:

Czując jego wargi na swoich moje ciało zalała fala ciepła i podniecenia. Jego ciepły oddech, który otulał moje wargi, chciałam by ta chwila trwała wiecznie, uczucie jakbyś my tylko byli na tym świecie i nic innego się w tym momencie nie liczyło. Gdy Justin oderwał się ode mnie, a mój wzrok zauważył dziewczynę, która swoim piskliwym głosem zepsuła ten moment. Nie chciałam by ktoś nam to przerwał, chciałam by ta chwila trwała wiecznie i się nie kończyła. '' Danielle, poznaj moją dziewczynę'' te słowa wypłynęły z ust Justina, a moje serce stanęło. Tak bardzo zabolały jego słowa, moje serce zakuło, a ciało przeszedł dreszcz. Pojawiło się rozczarowanie, na co ja liczyłam? Na to, że zostanie? Możliwe, ale po chłopakach można spodziewać się wszystkiego, są skończonymi dupkami, jak mogłam choć przez chwilę pomyśleć, że Justin jest inny? Nie wiem, ale myliłam się tak bardzo.
- Justin, możesz tu na chwilkę podejść? - spytałam oczekują jego reakcji.
Patrząc jak wypuszcza dziewczynę z objęć i rusza szybko w moją stronę miałam ochotę się śmiać bez opamiętania.
- Tak? - spytał szybko podchodząc do mnie blisko.
- Jesteś jednym wielkim i okropnym skurwielem, nienawidzę Cię. Spieprzaj do tej Twojej dziwki, cześć! - wykrzyczałam w jego twarz.
Odruchowo uderzyłam go w twarz choć wcale nie chciałam, ale zasłużył na to. Szybkim krokiem odwróciłam się i ruszyłam szybko w stronę najbliższego przystanku. Miałam ochotę się wrócić i powiedzieć tej dziewczynie wszystko. Jakiego ma chłopaka i powiedzieć jak bardzo jej współczuję, ale tego nie zrobiłam. Dlaczego? Sama się w końcu przekona, zrani ją tak jak teraz zranił mnie. Słyszałam jego krzyki, ale nie reagowałam na nie, olałam je i przyśpieszyłam kroku. Po kilku minutach znalazłam się na pierwszym lepszym przystanku. Sprawdziłam autobus, który okazał się być już za kilka minut, ciągle myślałam o tym jak Justin mnie potraktował. Czy ja mam na czole napisane ''pobaw się mną''? Nie sądzę, ale każdy to robi. Wsiadłam do autobusu i po około 20 minutach byłam już na przystanku nie daleko swojego domu, gdy przypomniałam sobie, że mój telefon ma Justin, przeklinałam się w myślach, że w ogóle pozwoliłam mu go wziąć. Ruszyłam zdenerwowana w stronę swojego domu, gdy usłyszałam za sobą krzyki.
- Danielle, gdzieś Ty się cały dzień podziewała?! - wykrzyczała zła Holly podbiegając do mnie.
- Tu i tam.. Wszędzie.. - urwałam spoglądając na nią.
- Jak to? - spytała.
- Nie ważne. - machnęłam obojętnie ręką.
Resztę drogi przeszłyśmy w niezręcznej ciszy. Miałam ochotę się odezwać, ale jakoś nie wiedziałam od czego zacząć i postanowiłam milczeć, to było chyba jedno z najlepszych rozwiązań jakie przychodziło mi w tym momencie na myśl. Weszłam do domu i zobaczyłam osobę, którą miałam ochotę rozszarpać na najmniejsze kawałeczki.
- Co Ty tu robisz? - syknęłam mierząc go wzrokiem..


________________________________

Cześć Kochanie, wybaczcie, że tak długo mnie nie było, ale jakoś nie miałam ochoty pisać, ani nie miałam żadnego pomysłu. Ten rozdział jako taki mi się podoba, choć nie ukrywam, że mógłby byś lepszy. Przepraszam, że tak długo czekaliście, będę się starać dodawać częściej, ale nic nie obiecuję. Mam prośbę, jeśli ktoś to czyta to zostawiajcie komentarze, dla was to chwilka dla mnie motywacja do dalszej pracy.

xx Skai.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz