poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 7

Nie sądziłam, że tak to będzie wyglądać, skąd niby mogłam wiedzieć, że aż tak kocha swoją dziewczynę? Myślałam, że jest mu obojętna, w sumie to nie rozumiałam jego reakcji, przecież Christian nic nie zrobił, to ona go kłamała wmawiając, że nie jest w żadnym w związku, a przecież Chris nie mógł tego w stu procentach wiedzieć, ufał jej na słowo, jest zbyt łatwowierny uwierzy każdemu w każde słowo, takie przynajmniej zrobił wrażenie. Obydwaj byli tego warci, jeden i drugi poleciał na nic nie wartą dziwkę, która oddałaby się każdemu chłopakowi spotkanemu na ulicy, nie robiła dobrego wrażenia, więc czego oczekiwała od Justina? Myślała, że wpadnie w jej ramiona obdarzając jej usta kolejnymi czułymi pocałunkami, które i tak nic dla niego nie znaczą? Dobrze wiem, że nie jest z nią z miłości, pewnie robi to tylko dla seksu, musi być dobra w te klocki. Po chwili otrząsnęłam się z myśli, które zawładnęły nad wszystkimi moimi myślami i zaczęłam myśleć co robić by ich rozdzielić. Weszłam szybko do kuchni po czym wzięłam butelkę nalewając do niej lodowatej wody wracając do pokoju wyminęłam zalewająca się łzami Caitlin wylewając na chłopaków całą zawartość butelki, widząc, że odpuszczają i odsuwają się od siebie odetchnęłam z ulgą, ale kierująca się dłoń Justina prosto na Chrisa przeraziła mnie. Jedyne co w tym momencie wpadło mi do głowy to by zasłonić jego ciało moim, w końcu to ja spowodowałam tą bójkę. Bez chwili zawahania podbiegłam zasłaniając sobą ciało brata, nie wiedziałam jak to się skończy, ale nie zniosłabym dłużej tego jak Justin okładał go pięściami za nic, przecież to nie mogło się skończyć tym, że Justin by go zabił, a był do tego zdolny. Po chili poczułam przeszywający ból brzucha, a krew momentalnie zaczęła spływać po moich nogach. Upadając na ziemię łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja nie mogłam wydusić z siebie słowa, okropny krzyk wydobył się z moich ust, który sprawiał wrażenie, że nigdy się nie skończy.
- Danielle!? Powiedz coś! Dzwoń po pogotowie, ona się wykrwawi!- usłyszałam krzyki Chrisa klęczącego obok mnie.
- Gdzie jest telefon? Caitlin podaj ten zasrany telefon! - wykrzyczał Justin.
Ból przeszywał mnie całą, a ja nie mogłam się ruszyć, a kolejne krzyki wydobywały się z moich ust. Zaciskałam dłonie na swoim brzuchu czując jak moje powieki robią się coraz cięższe, kałuża krwi która robiła się coraz większa przerażała mnie. Wiedziałam, że chcę usunąć to dziecko, ale nie chciałam by tak to się skończyło. Po chwili słyszałam już syreny karetki z oddali, ale one z każdą chwilą cichły w mojej głowie, a powieki zaczęły opadać.
- Danielle, nie zamykaj oczu, proszę Cię.. Kocham Cię, nie rób mi tego, nie pozwolę Ci! - słyszałam krzyki Christiana po czym moje powieki opadły, a ciemność pojawiała się wszędzie.

Oczami Justina:

Byłem wściekł widząc swojego kumpla z moją dziewczyną nie sądziłem, że może się tak chamsko zachować w stosunku do mnie. Od dłuższego czasu mogłem zaufać jednej osobie z pozna swojego gangu, a tu proszę. On za moimi plecami umawia się z moją laską i pewnie ją obraca. Widząc ich przytulonych wpadłem w szał, nie mogłem opanować swojej agresji więc pierwsze ciosy poleciały w jego stronę, miałem ochotę go zabić w tym momencie. Wszystkie ciosy leciały prosto na niego, wiedziałem, że będzie się bronić, zresztą nie było mi go łatwo bić, ale emocje opętały moje ciało, a ja nie potrafiłem ich opanować, to wszystko co działo się w tej chwili to był jeden pierdolony impuls. Gdy poczułem zimną wodę na swoim ciele odsunąłeś się na chwilę od Christiana, ale nie na długo już po chwili skierowałem kolejny cios w jego stronę, ale widząc jak Danielle, zasłania jego ciało swoich chciałem wycofać pięść, ale było za późno. Już po chwili usłyszałem tylko jej przerażający krzyk, który przeszywał całe moje ciało, aż do kości, a krew zaczęła spływać po jej szczuplutkich nogach. Miałem ochotę sam sobie strzelić w głowę, jakim idiotą jestem, nie mogłem uwierzyć w to, że prawdopodobnie zabiłem tą małą istotę rosnącą w jej łonie. Widząc jak upada na ziemię chciałem ją złapać, ale nie mogłem ruszyć się z miejsca, jakby ktoś gwoździami przybił mnie do podłogi.
- Danielle!? Powiedz coś! Dzwoń po pogotowie, ona się wykrwawi!- usłyszałem krzyki Christiana.
- Gdzie jest telefon? Caitlin podaj ten zasrany telefon! - wykrzyczałem w jej stronę cały się trzęsąc.
Gdy miałem telefon w rękach wykręciłem szybko numer czekając aż ktoś odbierze, gdy po kilku sygnałach usłyszałem głos kobiety, odpowiedziałem na wszystkie jej pytania po czym oznajmiła mi, że wysyła już karetkę. Odłożyłem telefon na łóżku patrząc na jej kruche ciało, które leżało bezwładnie ziemi w kałuży krwi. Nie mogłem przyswoić sobie myśli, że to właśnie moja wina, że to przeze mnie ona leży i wykrwawia się na tej cholernej podłodze, gdybym tylko wiedział, że tak to się potoczy nigdy bym nie przyszedł do tego domu. Widząc jak jej powieki pomału opadają przysłaniając jej piękne duże i ciemne oczy moje serce stanęło, a pierwsze łzy zaczęły spływać po moim zsiniałym policzku. Nie mogłem  uwierzyć, że płaczę, nie płakałem odkąd matka z rodzeństwem mnie opuściła, ani jak ojca brali do więzienia, a ta dziewczyna sprawiła, że łzy wypłynęły z moich oczu jak wodospad. Gdy do salonu wbiegli lekarze i brali ją do karetki wypytując o to co się stało nie wiedziałem co mówić, ale nie mogłem kłamać choć wiedziałem, że mogę mieć za to poważne problemy.
- To moja wina, biliśmy się co można zauważyć po nas, w pewnym momencie ona wbiegła w nas i dostała cios w  brzuch, ona jest w ciąży.. Ratujcie ją i dziecko, nie wybaczę jak im się coś stanie.. - szepnąłem czując jak mój głos się łamie.
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, a Wy lepiej zastanówcie się następnym razem zanim zaczniecie okładać się pięściami przy ciężarnej kobiecie. - powiedziała z oburzeniem kobieta wychodząc z domu.
Miała rację, przecież to było pewne, że będzie chciała mnie powstrzymać, ale nie mogłem wiedzieć, że to się w taki sposób skończy.
- Jadę do szpitala, później pogadamy. - powiedział Chris czekając aż opuścimy jego mieszkanie.
- Jadę z Tobą, pozwól mi na to.. - wybełkotałem patrząc na niego z nadzieją.
- Dobra, a Ty się wynoś nie chcę Cię więcej widzieć na oczy! - wykrzyczał w stronę Caitilin.
- Nie słyszysz? Wypierdalaj! Z nami koniec. - poparłem jego stronę wskazując na drzwi.
Gdy widziałem jak zbliża się do mnie odsunąłem się czekając aż opuści mieszkanie, gdy w końcu opuściła dom z jej udawanym płaczem poklepałem Christiana po ramieniu kierując się wraz z nim do auta.
- Wybacz stary, nie była tego warta. Nigdy nie ustawię już laski ponad kumpla. - stwierdziłem wsiadając do auta oczekując jego reakcji.
W sumie to była najgorsza rzecz jaką mogłem zrobić, przecież jej nie kochałem, nie rozumiem czemu dałem ponieść się emocją tym bardziej dla takiej dziewczyny jak Caitlin.
- Rozumiem Cię, pewnie lepiej bym się nie zachował, ale ja nic nie wiedziałem. Ona jest cwana, ciekawe kogo tak jeszcze nabrała. - parsknął odpalając auto.
- Nie wiem stary, jest bardziej cwana niż nam się wydaje.. - urwałem.
Reszta drogi minęła nam spokojnie, ciągle w głowie miałem przeróżne scenariusze związane z Danielle. Przed oczami ciągle miałem jej drobne ciało leżące na tej zimnej podłodze, myśląc o tym łzy napływały mi do oczu. Znałem ją dopiero kilka dni, a ona tak na mnie działa, żadna osoba nie miała na mnie wpływu dokąd nie spotkałem jej na swojej drodze, czułem, że jest dla mnie kimś wyjątkowym, kimś kto jako jedyny może wyciągnąć mnie z tego gówna w którym siedzę. Otrząsnąłem się gdy byliśmy już pod szpitalem wyszedłem z auta kierując się w raz z Chrisem w stronę szpitala gdzie od razu Chris oznajmił mi, że idzie do toalety, gdy zniknął za rogiem podszedłem do lekarza, który właśnie wychodził z sali Danielle.
- Co z nią? - spytałem patrząc na niego.
- Jedna wiadomość jest dobra, a druga wręcz tragiczna, ale jest Pan z nią spokrewniony? Inaczej nie mogę udzielić żadnej wiadomości. - oznajmił przeglądając karty.
- Jestem jej chłopakiem, proszę mi powiedzieć. - skłamałem.
- Więc dobra wiadomość to to, że z nią jest wszystko dobrze, zatamowaliśmy krwawienie i odzyskała przytomność jutro popołudniu będzie mogła wyjść ze szpitala.. Bardzo mi przykro, ale nie uratowaliśmy Waszego dziecka, zmarło.. Wiem, że Panu jako ojcu może być teraz bardzo ciężko, ale straciła za dużo krwi, gdyby wcześnie karetka została wezwana może udałoby nam się. Przykro mi.. - urwał odchodząc.
Moje nogi się załamały, nie mogłem uwierzyć w to, że zabiłem je. Zabiłem tą małą istotę. Z jednej strony zrobiło mi się ciepło na sercu, że z nią wszystko dobrze, ale nie wybaczę sobie tego, do końca życia. Usiadłem na krześle ciągle bijąc się z myślami, gdy podszedł do mnie Chris pytając czy coś wiem.
- Ona żyje, odzyskała przytomność i jutro popołudniu będzie mogła opuścić szpital, ale.. Straciła to dziecko, zabiłem to dziecko, rozumiesz? - powiedziałem przez zaciśnięte zęby czując jak ciśnienie rośnie w moim ciele.

Oczami Danielle :

Pamiętałam wszystko do czasu aż się znalazłam w tym miejscu. Widać, że mury szpitala bardzo mnie lubią, bo w ostatnim czasie bywam tu zadziwiająco często. Obejrzałam się dookoła po czym od razu złapałam się za brzuch zadając sobie pytanie czy dziecko żyje. Gdy do sali wszedł sam Justin odwróciłam wzrok mając przed oczami ciągle tą samą scenkę. Gdy usiadł obok mnie i złapał moją dłoń wyrwałam ją szybko, bałam się go choć wiem, że to nie było specjalnie.
- Danielle.. Wybacz mi, nie powinno się to tak potoczyć, ona nie była tego warta, na prawdę mi przykro. Jesteś osobą najważniejszą w tym momencie, wiem, że zabrzmi to żenująco, ale widząc Twoje kruche ciało leżące na tej podłodze to miałem ochotę strzelić sobie w głowę, a łzy spływały po moich policzkach jak wodospad, wybacz mi.. - szepnąłem tuląc swoją głowę w jej brzuch.
Wsłuchałam się w jego słowa, a łzy mimowolnie spłynęły po moim policzku, wiem, że nie chciał źle, ale wyszło inaczej, nie umiem się na niego złościć, mimo wszystko chcę by był ciągle obok mnie. Czując jak przytula się do mojego brzucha uśmiechnęłam się dłońmi gładząc jego głowę.
- Wybaczam Ci, słyszysz? Wybaczam, ale.. Co z dzieckiem? - urwałam patrząc na niego.
- Przykro mi, ale nie uratowali go.. Nienawidzę siebie.. Nienawidzę! - wykrzyczał a łzy pociekły po jego policzkach..
Jego ostatnie słowa ciągle krążyły po mojej głowie, nie mogłam uwierzyć w to, że dziecko nie żyje. Wiem, że chciałam je usunąć, ale nie wiedziałam, że poczuję taki ból jak usłyszę  o tym, że nie żyje, sama nie wiem czemu te słowa trafiły w sam środek mojego serca.
- Przytul mnie, proszę.. - szepnełam.
Gdy jego silne ramiona otuliły moje kruche ciało wtuliłam się w niego pozwalając łzą swobodnie spływać po moich policzkach. Czułam się przy nim bezpieczna, wiedziałam, że mnie nie zostawi, ale tylko tego teraz potrzebowałam.
- Co teraz będzie? - spytałam ciągle tuląc się w jego ciało.
- Teraz zaczniemy od nowa, razem damy radę, będę przy Tobie już zawsze jeśli mi na to pozwolisz. - szepnął całując moje czoło.
Uśmiechnęłam się delikatnie czując się pierwszy raz komuś potrzebna, to było cudowne uczucie, które zniknęło gdy do sali weszli moi rodzice..



___________________________________

Cześć Aniołki!
Wiem, że bywam tu tak często, że to aż zadziwiające, ale niestety koniec roku się zbliża, a ja muszę poprawić oceny, bo inaczej rodzice mnie uduszą, a wtedy już więcej rozdziałów się nie pojawi. Osobiście bardzo podoba mi się ten rozdział i myślę, że Wam też się spodoba, po raz kolejny proszę o zostawianie komentarzy, dla Was to chwila, a dla mnie motywacja. Wiem, że ktoś tu wchodzi, bo licznik wyświetleń jest coraz większy, ale chce wiedzieć czy ktoś to czyta i znać Wasze opinie, będę Wam na prawdę wdzięczna. Kolejny rozdział sama nie wiem kiedy się pojawi, ale mam nadzieję, że tym razem napisze i dodam go szybciej.

xx Skai. 

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 6

Widok bruneta wcale mnie nie ucieszył, zawsze jak miałam go dość on się pojawiał. Czemu po prostu nie da mi spokoju, co ja mam zrobić żeby się ode mnie odczepił raz na zawsze? Nie wiem czemu na siłę stara się być tam gdzie ja, dobrze wie, że tego nie chce, a na pewno nie w tym momencie.
- Danielle, musimy porozmawiać.
Prychnęłam podchodząc do niego bliżej.
- Oddaj mi telefon, a potem wyjdź i nigdy nie wracaj. - wyciągnęłam rękę w jego stronę mówiąc obojętnym tonem.
Wcale nie pasowało mi to, że tak to się kończy, ale zranił mnie. Nie wiem czemu, ale ma coś w sobie co mnie do niego tak cholernie ciągnie. Jego pełne usta, czekoladowe oczy i te poszarpane włosy, wyglądał seksownie. Świetnie Danielle, zamiast być na niego zła zachwycasz się nim.
- Nie oddam Ci go, najpierw ze mną porozmawiaj.
- Nie Justin! Nie porozmawiam z Tobą, oddaj mi ten telefon i wynoś się! - krzyknęłam w jego stronę starając się uspokoić.
Widząc jak Justin, sięga do kieszeni i wyciąga mój telefon z rozwaloną szybką westchnęłam wyciągając do niego rękę by mi go dał. Jego mina nie wyrażała szczęścia, moja za pewne też nie, ale nie mam ochoty zadawać się z kimś kto mnie oszukuje, nie po raz kolejny. Gdy w końcu miałam chwycić telefon poczułam jak jego dłonie przyciągają mnie do siebie. Moje serce stanęło czując jego wargi na swoich. Miałam ochotę na to by oddać pocałunek i zatracić się w tym momencie, ale nie mogłam, postanowiłam coś i tego muszę się trzymać. Odsunęłam się od niego po czym wskazałam ręką na drzwi.
- Wyjdź i nigdy nie wracaj.. - szepnęłam unikając go wzrokiem.
- Ale.. - urwał.
- Wyjdź Justin.. - usłyszałam cichy głos Holly.
- Dobra, ale to nie koniec. - syknął w moją stronę.
Słysząc trzask drzwiami moje serce pękło na milion małych kawałeczków. Mimo, że nie znałam go dobrze czułam do niego coś silnego, nie mogę nazwać tego miłością, bo nic o nim nie wiem, ale przyjaźń bądź coś w tym stylu. Gdy doszło do mnie to, że wyszedł odwróciłam się wymijając Holly i swojego brata kierując się w stronę łazienki. Rzuciłam telefon na łóżko po czym weszłam do łazienki zrzucając z siebie ciuchy. Weszłam pod prysznic pozwalając wodzie otulić moje ciało tym samym odprężając się. W głowie ciągle miałam myśli i obraz z dzisiejszego dnia, pocałunek, dziewczyna Justina, jego słowa to wszystko nie dawało mi spokoju. Ciche westchnięcie wydobyło się z moich ust, odgoniłam wszystkie myśli dotyczące Justina i zaczęłam się myć. Nie minęło całe półgodziny, a ja już byłam wymyta i ubrana w piżamę. Jak na dziś miałam dość, nie miałam ochoty na nic, chciałam położyć się i wyspać, a potem martwić się o resztę. Wsunęłam się pod ciepłą kołdrę chwilę jeszcze myśląc o wszystkich problemach jakie miałam, gdy w końcu odpłynęłam. Rano obudził mnie dźwięk telefonu z czego nie byłam zadowolona, chciałam się wyspać iść do kliniki i w końcu przestać martwić się tym wszystkim. Przesunęłam palcem po stłuczonym ekranie patrząc na wiadomość.

Od Nieznajomy:
To ja Justin.. Spotkajmy się, proszę..

Widząc jego imię miałam ochotę ponownie rzucić telefonem o ścianę, ale nie mogę wiecznie się na czymś wyżywać.

Do Justin:
Wyraziłam się niejasno?

Od Justin:
Wiem wiem, ale proszę.. Ostatni raz, to dla mnie ważne.

Do Justin:
Dobra, za półgodziny u mnie, ok?

Od Justin:
Będę na pewno.

Po odczytaniu ostatniej wiadomości odłożyłam telefon nie odpisując mu. Nie rozumiałam po co mam się z nim spotykać, przecież jego słowa i tak nic nie zmienią, nie oczekuję już nic od niego, nawet nie chcę. Jego tłumaczenia są zbędne postanowiłam skończyć z nim kontakt i tego się będę trzymać. Wstałam leniwie z łóżka kierując się w stronę łazienki. Po odbyciu wszystkich porannych czynności spięłam włosy w niedbałego koka i zrobiłam lekki makijaż. Wychodząc z łazienki skierowałam się do garderoby ubierając na siebie krótkie szare spodenki i białą bluzkę na ramiączkach. Na ramiona ubrałam jasnoróżowy sweterek i wyszłam z garderoby biorąc telefon. Jak się rodzice dowiedzą, że zaś rozwaliłam telefon to mnie uduszą, ciągle je psuję. Zeszłam na dół gdzie zobaczyłam swojego tatę i mamę, wiedziałam, że muszę im powiedzieć o telefonie, ale muszę to zrobić jakoś delikatnie. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Christiana.
- Danielle, mój kumpel chce Cię poznać.
- Że jaki? - uniosłam brwi do góry wchodząc z nim równo do kuchni.
- Jason. - odpowiedział patrząc w telefon.
- Dobra, mogę się z nim spotkać, ale żadnego swatania, nie bawię się w to. - pogroziłam mu palcem śmiejąc się.
Teraz nie szukałam żadnej miłości, nie potrzebowałam więcej problemów. Muszę się skupić na tym by znaleźć pieniądze na zabieg, a potem mogę martwić się o resztę.
- Mamo, tato.. - urwałam biorąc głęboki wdech. - Zepsułam kolejny telefon. - wypowiedziałam szybko mrużąc swoje oczy.
- Danielle! - usłyszałam krzyk taty.
- Wiem przepraszam! Wymienisz mi szybkę? - spytałam przytulając tatę.
- Co ja mam z Tobą zrobić? Christian, nie psuje telefonów tak jak Ty bierz z niego przykład. To już ostatni raz, rozumiemy się? - spytał przytulając mnie.
- Dziękuję! Obiecuję, że już więcej nie zepsuję żadnego! - wykrzyczałam całując jego policzek.
Resztę śniadania przebiegła gładko. Mało kto się odzywał, to może i lepiej. Gdy skończyłam jeść umyłam naczynia żegnając się z mamą i tatą. Cieszyłam się, że idą do pracy, bo będę mogła spokojnie znaleźć dobrą klinikę. Jedyne co psuło dziś mój dobry nastrój to to, że Justin, będzie tu za kilka minut. Westchnęłam głośno kierując się w stronę salonu gdzie siedział, Christian z jakąś dziewczyną. Gdy zobaczyłam jej twarz byłam w szoku.
- Caitlin?!
- Skąd się znacie? - spytał Chris patrząc na mnie.
- Oh, to ona Ci nie powiedziała? - syknęłam w jej stronę zakładając ręce na piersi.
- Zamknij się! - usłyszałam jej krzyk kierowany w moją stronę.
- Uważaj na słowa! - krzyknęłam słysząc dźwięk dzwonka.
Uśmiechnęłam się szeroko po czym ruszyłam w stronę drzwi wiedząc kto to . Otworzyłam je po czym wpuściłam Justina do środka. Nie wiedziałam czego chce, ale nie obchodziło mnie to, chcę zobaczyć jego minę widząc jego dziewczynę z swoim kumplem.
- Cześć, świetnie wyglądasz..- szepnął wchodząc do środka.
- Cześć i dziękuję, a teraz chodź. - pociągnęłam go za rękę w stronę salonu.
Za pewne nie wiedział o co mi chodzi, najpierw jestem na niego wściekła, a potem ciągnę go za sobą jak worek ziemniaków. Wskazałam ręką na jego dziewczynę na co Justin otworzył szeroko oczy. Widziałam jak jego szczęka się zaciska i wszystkie mięśnie naprężają. Widząc jego oczy, które z każdą chwilą ciemniały wiedziałam, że jest wściekły.
- Ty dziwko! - krzyknął podchodząc do nich bliżej.
- Justin?! - krzyknęła piskliwym głosem wstając szybko.
Miałam ochotę skakać ze szczęścia, skoro ja nie mogłam mieć jego to ona tym bardziej. Uśmiechnęłam się sama do siebie wsłuchując tylko w ich krzyki. Nagle zobaczyłam jak Justin rzuca się z pięściami na Christiana. O nie! Nie tak to miało wyglądać. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe, a ja nie wiedziałam co zrobić..



___________________________________________

Cześć!
Wybaczcie, że nie dodawałam długo, ale wena mi nie sprzyjała i nie wiedziałam co napisać. Rozdział osobiście mi się podoba, mam nadzieję, że Wam też się spodoba. Następny nie wiem kiedy się pojawi, ale mam dużo referatów i zadać, postaram się go napisać jak najszybciej. Dziękuję każdej osobie, która czyta to opowiadanie i proszę o zostawianie komentarzy. Dla Was to chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy. 
*Jeśli macie jakiekolwiek pytania to możecie je śmiało zadać na moim asku: http://ask.fm/WiktoriaJodowska

xx Skai.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 5

Mój oddech przyśpieszył, a do oczu napłynęły łzy. ''Twój chłopak Ci nie pomoże i tak Cię dorwę.'' Słowa, które przeczytałam krążył mi po głowie. Poczułam jak ciesz zaczyna spływać po moim rozgrzanym policzku. Odpięłam pasy i wyszłam z auta rzucając telefonem o ziemię. Krzyk wydobywał się z moich ust, miałam ochotę zniszczyć wszystko co stanęło by mi na drodze. Poczułam jak czyjeś ręce obejmują moją talie uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Zaczęłam bić pięściami po torsie Justina i wyrywać się.
- Danielle! Uspokój się! - krzyknął ściskając mnie mocniej.
- Puszczaj mnie! - wykrzyczałam próbując go odepchnąć.
Chwycił moje ręce i przycisnął mnie do auta, trzymał mnie mocno tak, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
- Uspokój się to Cię puszczę. - powiedział patrząc mi w oczy.
Po chwili wyrywania się odpuściłam. Mój oddech nieco zwolnił, a serce przestało walić jak opętane. Czy tylko ja mam takie koszmarne życie? Zawsze gdy coś się układa ktoś to niszczy. Chcę być normalną nastolatką, mieć problemy z wybraniem sukienki na bal, a nie ciążę i groźby od osoby, która mnie tak bardzo zraniła. Zabrał mi coś co jest dla każdej dziewczyny najważniejsze, zniszczył wszystkie moje plany. Zniszczył mnie, więc czego może jeszcze chcieć. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Justina.
- Co się stało? - spytał spokojnie.
Nie odzywałam się miałam nadzieję, że odpuści i da mi spokój. Nie chcę z nikim rozmawiać, chcę iść do domu, położyć się i wypłakać, nic więcej. Nie chcę o tym rozmawiać, tym bardziej z taka osoba jak Justin.
- Skoro Ty mi nie powiesz, sam się dowiem. - puścił mnie podchodząc do telefonu.
Podbiegłam do niego próbując mu go wyrwać lecz z każdą moją próbą odpychał mnie. Był dla mnie za silny nie miałam z nim jakichkolwiek szans na wygraną.
- Oddaj mi ten zasrany telefon! - krzyknęłam w jego stronę.
Zignorował moje krzyki odblokowując telefon. Zobaczyłam jak oczy Justina ciemnieją,  a szczęka się zaciska. Ścisnął telefon w ręce chowając go do kieszeni. Podszedł do śmietnika, który znajdował się niedaleko i z całej sił kopnął go. Z jego ust było słuchać przekleństwa. Po chwili podszedł do mnie unosząc moją głowę do góry.
- Nie dotknie Cię rozumiesz? spytał chrapliwym głosem.
Kiwnęłam twierdząco głową łapiąc jego dłoń. Nie wiem czemu to robi, dlaczego stara się mi pomóc. Przecież ona dla mnie nawet przyjacielem nie jest, ja dla niego za pewne też. Nie rozumiem go wogóle, ale cieszę się, że chociaż na niego mogę liczyć. Jest wspaniały, taki inny niż wszyscy. Może i jest oschły, ale tak bardzo pociągający. Jego pełne malinowe wargi, umięśniona sylwetka, to wszystko jest takie.. Podniecające? Nie wiem czemu, ale mam taką cholerną ochotę go pocałować.
- Danielle, słyszysz mnie? - zapytał chrypliwy głos Justina.
Moje ciało przeszły ciarki, a oddech przyśpieszył. Bez chwili namysły wpiłam się w jego usta.

Oczami Justina:

Nie mogę uwierzyć w to, że ktoś chcę ją ranić. Dopóki jestem przy niej nic się jej nie stanie, nie dopuszczę do tego. Tyle się wycierpiała, gwałt, wypadek, a teraz jeszcze ten sms. Nie wiem czemu, ale mam potrzebę bycia blisko niej, chronienia i dać jej poczuć się przy mnie bezpiecznie. Gdy złapała moją dłoń ścisnąłem ją mocniej patrząc w jej ciemno błyszczące oczy. Była piękna, drobna i słodka. Jej zapach był delikatny i taki kuszący. Poczułem w swoim ciele dziwne uczucie, to się musi skończyć.
- Danielle, jedziemy do tej klinki i do domu, dobrze? - zapytałem nie uzyskując odpowiedzi.
- Danielle, słyszysz mnie? - pomachałem jej ręką przed oczami pytając.
Gdy wpiła się w moje usta moje ciało przeszedł dreszcz i pojawiło się nieznane mi uczucie. Nagłe ciepło wypełniło moje ciało, a serce zaczęło szybko bić. Bez namysłu oddałem pocałunek przyciągając ją bliżej siebie. Jej malinowe usta były wprost idealne i pełne. Językiem delikatnie przejechałem po jej wardze prosząc tym samym o dostęp, który mi dała. Wsunąłem język w jej usta, a już po chwili nasze języki walczyły o dominację, które żadne z nas nie wygra.
- Justin.. - usłyszałem za sobą kobiecy głos.
Oderwałem się szybko od niej patrząc na dziewczynę stojącą już po chwili obok mnie. Nie wiem co ona tu robiła, akurat teraz, w tym momencie musiała przyjść.
- Caitlin, co Ty tu  robisz? - spytałem przez zaciśnięte zęby.
- Raczej co Ty tu robisz? Dlaczego całujesz tą dziewczynę? - syknęła mierząc Danielle.
- To koleżanka. - powiedziałem podchodząc do Caitlin.
Objąłem ją w pasie muskając jej szyję. Wiedziałem jak bardzo zranię Danielle, tym co teraz powiem, ale musi wiedzieć, nie mogę jej kłamać. To chyba jedyne rozwiązanie i pomysł, który przyszedł mi do głowy.
- Danielle, poznaj moją dziewczynę Caitlin.. - powiedziałem unikając jej wzroku.
Oczy Danielle zmierzyły mnie, a następnie Caitlin, czemu ta dziwka przyszła teraz, nie mogła poczekać w domu aż wrócę? Mogło być pięknie, a jak zwykle ona wszystko psuje. Nie, nie kocham jej, ale pomaga mi gdy jestem zły i mam ochotę kogoś zabić. Można powiedzieć, ze jestem z nią wyłącznie dla seksu, tylko w tym jest dobra, ale jej tego nie powiem, bo by odeszła.
- Justin, możesz tu na chwilkę podejść? - usłyszałem głos Danielle.
Wypuściłem z objęć Caitlin i szybko podszedłem do niej, to ona była najważniejsza w tym momencie, nie chciałem jej stracić. Gdyby mnie zostawiła poczułbym ogromną pustkę.
- Tak? - spytałem.
- Jesteś jednym wielkim i okropnym skurwielem, nienawidzę Cię. Spieprzaj do tej Twojej dziwki, cześć! - wykrzyczała w moją twarz.
Poczułem jak mój policzek przeszywa ból. Syknąłem cicho patrząc na nią jak odchodzi. Moje serce zakuło, a ja poczułem tą pustkę, której się bałem.
- Nie powiesz jej nic?! Nazwała mnie dziwką! - usłyszałem piskliwy głos Caitlin.
- Zamknij się! - wykrzyczałem odpychając ją.

Oczami Danielle:

Czując jego wargi na swoich moje ciało zalała fala ciepła i podniecenia. Jego ciepły oddech, który otulał moje wargi, chciałam by ta chwila trwała wiecznie, uczucie jakbyś my tylko byli na tym świecie i nic innego się w tym momencie nie liczyło. Gdy Justin oderwał się ode mnie, a mój wzrok zauważył dziewczynę, która swoim piskliwym głosem zepsuła ten moment. Nie chciałam by ktoś nam to przerwał, chciałam by ta chwila trwała wiecznie i się nie kończyła. '' Danielle, poznaj moją dziewczynę'' te słowa wypłynęły z ust Justina, a moje serce stanęło. Tak bardzo zabolały jego słowa, moje serce zakuło, a ciało przeszedł dreszcz. Pojawiło się rozczarowanie, na co ja liczyłam? Na to, że zostanie? Możliwe, ale po chłopakach można spodziewać się wszystkiego, są skończonymi dupkami, jak mogłam choć przez chwilę pomyśleć, że Justin jest inny? Nie wiem, ale myliłam się tak bardzo.
- Justin, możesz tu na chwilkę podejść? - spytałam oczekują jego reakcji.
Patrząc jak wypuszcza dziewczynę z objęć i rusza szybko w moją stronę miałam ochotę się śmiać bez opamiętania.
- Tak? - spytał szybko podchodząc do mnie blisko.
- Jesteś jednym wielkim i okropnym skurwielem, nienawidzę Cię. Spieprzaj do tej Twojej dziwki, cześć! - wykrzyczałam w jego twarz.
Odruchowo uderzyłam go w twarz choć wcale nie chciałam, ale zasłużył na to. Szybkim krokiem odwróciłam się i ruszyłam szybko w stronę najbliższego przystanku. Miałam ochotę się wrócić i powiedzieć tej dziewczynie wszystko. Jakiego ma chłopaka i powiedzieć jak bardzo jej współczuję, ale tego nie zrobiłam. Dlaczego? Sama się w końcu przekona, zrani ją tak jak teraz zranił mnie. Słyszałam jego krzyki, ale nie reagowałam na nie, olałam je i przyśpieszyłam kroku. Po kilku minutach znalazłam się na pierwszym lepszym przystanku. Sprawdziłam autobus, który okazał się być już za kilka minut, ciągle myślałam o tym jak Justin mnie potraktował. Czy ja mam na czole napisane ''pobaw się mną''? Nie sądzę, ale każdy to robi. Wsiadłam do autobusu i po około 20 minutach byłam już na przystanku nie daleko swojego domu, gdy przypomniałam sobie, że mój telefon ma Justin, przeklinałam się w myślach, że w ogóle pozwoliłam mu go wziąć. Ruszyłam zdenerwowana w stronę swojego domu, gdy usłyszałam za sobą krzyki.
- Danielle, gdzieś Ty się cały dzień podziewała?! - wykrzyczała zła Holly podbiegając do mnie.
- Tu i tam.. Wszędzie.. - urwałam spoglądając na nią.
- Jak to? - spytała.
- Nie ważne. - machnęłam obojętnie ręką.
Resztę drogi przeszłyśmy w niezręcznej ciszy. Miałam ochotę się odezwać, ale jakoś nie wiedziałam od czego zacząć i postanowiłam milczeć, to było chyba jedno z najlepszych rozwiązań jakie przychodziło mi w tym momencie na myśl. Weszłam do domu i zobaczyłam osobę, którą miałam ochotę rozszarpać na najmniejsze kawałeczki.
- Co Ty tu robisz? - syknęłam mierząc go wzrokiem..


________________________________

Cześć Kochanie, wybaczcie, że tak długo mnie nie było, ale jakoś nie miałam ochoty pisać, ani nie miałam żadnego pomysłu. Ten rozdział jako taki mi się podoba, choć nie ukrywam, że mógłby byś lepszy. Przepraszam, że tak długo czekaliście, będę się starać dodawać częściej, ale nic nie obiecuję. Mam prośbę, jeśli ktoś to czyta to zostawiajcie komentarze, dla was to chwilka dla mnie motywacja do dalszej pracy.

xx Skai.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 4

Spojrzałam na Justina, który odszedł ode mnie daleko. Było słychać tylko to jak przeklina. Usiadłam na masce samochodu czekając na niego, aż wróci, ale długo go nie było więc postanowiłam, że pójdę go poszukać. Szłam poboczem ulicy uważając co jakiś czas na przejeżdżające obok mnie auta. Po chwili jedno z aut zwolniło i zaczęło jechać zaraz obok mnie.
- Co robisz tu sama? Podrzucić Cię gdzieś? - usłyszałam męski głos.
- Nie, dziękuję. - powiedziałam po czym przyśpieszyłam kroku.
- Aby na pewno? Stąd wszędzie jest daleko. - powiedział chwytając moją dłoń.
- Nie słyszałeś? Nie potrzebuje pomocy, a teraz spadaj. - usłyszałam głos Justina.
- A Ty co? Książę od siedmiu boleści? - zapytał facet z auta.
- Tak się składa, że jej chłopak, więc zjeżdżaj. - stwierdził.
- Co?! - wykrzyczałam patrząc zła na Justina.
- Chodź już do auta. - pociągnął mnie za rękę.
Czy on jest aż tak głupi czy mi się tylko wydaje, wyrwałam rękę z jego uścisku idąc zaraz za nim. Nie musiał mi pomagać, sama dałabym sobie świetnie radę. Gdy znaleźliśmy się już koło auta ponownie usiadłam na masce patrząc w pustą przestrzeń. Dalej byłam wściekła na Justina, nie zamierzałam się do niego odezwać dopóki nie usłyszę z jego ust przeprosin, nie proszę o tak wiele. Powinien mnie zrozumieć.
- Danielle, wsiadaj do auta. - powiedział stając obok mnie.
- Danielle, słyszysz mnie? - zapytał nie odzyskując odpowiedzi.
Spojrzałam na niego kątem oka krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Justin, pokręcił głową na boki, a następnie podszedł do mnie unosząc mnie do góry.
- Sama tego chciałaś. - stwierdził kierując się w stronę jeziora.
- Justina, postaw mnie w tej chwili! - wykrzyczałam wyrywając się.
Nie reagował na żadne moje słowo, ani uderzenie w jego klatkę piersiową. Po chwili popatrzył na mnie stając nad taflą wody.
- Jeśli to zrobisz wiedź, że Cię znienawidzę.
- Chyba zaryzykuję. - uśmiechnął się chytrze.
Po chwili poczułam jak ląduje w zimnej wodzie. Widziałam z wody jak Justin się śmieje co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Chwilę rzucałam się na wszystkie boki aż w końcu do głowy wpadł mi pewien plan..

Oczami Justina :
To było zabawne patrzeć na nią rzucającą się w wodzie. Przecież chyba się jej nie bała, nic jej nie mogła zrobić. Chciałem być miły i jechać z nią do tej kliniki, ale ona zachowuje się jak dziecko, nie mam do niej nerwów. Ta dziewczyna po prostu doprowadza mnie do szału. Wyciągnąłem z kurtki papierosa, którego odpaliłem wypuszczając idealne kółko z dymu. Wzrokiem zauważyłem, że nigdzie nie ma Dall. Zacząłem panicznie rozglądać się wzrokiem.
- Danielle! Wyjdź, to nie jest śmieszne! - krzyczałem nie odzyskując odpowiedzi.
Wyrzuciłem fajkę wbiegając szybko do jeziora. Nie przestawałem krzyczeć. Nigdzie jej nie było, zaczęłam nurkować i jej szukać lecz na marne.
- Danielle, kurwa wyjdź! Gdzie jesteś?! - krzyczałem przez ściśnięte gardło.
Uderzyłem ręką o wodę ciągle ją wołając, jeśli jej się coś stanie będzie to moja wina, nie wybaczę sobie tego. Poczułem jak moje serce bije coraz szybciej a oczy zachodzą mi mgłą.
- Czemu ja muszę być takim idiotą i zawsze zrobić coś źle, wystarczy czasem przez chwilę pomyśleć. Justin ty idioto.. - z karciłem się w myślach obracając się.
Było słychać wesoły śmiech, który już gdzieś słyszałem. Nie mogłem uwierzyć w to co widziałem.
- Danielle, nienawidzę Cię! - krzyknąłem wychodząc z wody.
Była na tyle głupia by robić sobie ze mnie żarty, więc do domu też wróci sama, mam głęboko w dupie to czy da radę czy nie. A jej ciąża mnie gówno obchodzi, niech radzi sobie sama.
- Justin, czekaj! - usłyszałem jej krzyki.
Nie reagowałem na nic, nie miałem ochoty z nią gadać. Przez tą idiotkę omal nie dostałem zawału serca, na prawdę się martwiłem. Coś jest ze mną nie tak..
- Justin, przestań się złościć i zachowywać jak dziecko. - stwierdziła.
- Huh, ja się zachowuję jak dziecko, ja?! To ja udaje, że się topie by nastraszyć drugą osobę? Bo to było tak bardzo śmieszne, na prawdę się o Ciebie martwiłem! Wystraszyłaś mnie, rozumiesz?! - krzyknąłem stając w miejscu.
Z jej twarzy nie dało odczytać się żadnych uczuć, podszedłem do niej unosząc jej podbródek do góry. Było widać, że jej oczy się zaszkliły. Przytuliłem ją do siebie nie zwracając uwagi jak bardzo byłem na nią zły. Ta dziewczyna coś ze mną robi, chodź sam nie umiem tego opisać. Od dawna nie czułem czegoś takiego, przy niej byłem kimś innym, zmieniałem się z skurwiela na miłego i opiekuńczego chłopaka. Tak nie może być..

Oczami Danielle :
Słysząc słowa Justina zabolało mnie coś. Nie mogłam stwierdzić, co to było, nie znałam tego uczucia. Przy nim czuję się inna, jakby coś mnie do niego ciągnęło, ale to nie możliwe. Nie może podobać mi się taki chłopak jak on. Nazwał mnie 'głupią suką', właśnie przez te słowa mam czuć, że jest dla mnie dobry i mi się podoba? Musiałabym mieć nieźle nasrane w bani, to głupie uczucie pewnie zaraz minie. Czując jak Justin mnie przytula mimowolnie odwzajemniłam jego uścisk, lubiłam czuć jego bliskość i oddech na swojej skórze, doprowadzało mnie to do dreszczy.
- Prze.. Przepraszam Cię. - wyszeptałam cicho.
Justin nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechną i musnął moje czoło. Po chwili wsiadłam do auta i zapięłam szybko pasy. Jechaliśmy w niezręcznej ciszy, chciałam coś powiedzieć lecz nie bardzo wiedziałam co. Nie chciałam palnąć czegoś głupie, by zaś nie wyszła z tego jakaś wielka kłótnia. Na moje szczęście pierwszy odezwał się Juss.
- Dall, a masz pieniądze na ten zabieg? - spytał wyciągając fajkę z kurtki.
- To już mój problem, dam radę. - spojrzałam n niego uchylając okno, by dym mógł wylecieć z auta.
- Mogę pożyczyć Ci pieniądze, a Ty mi je oddasz. To nie problem. - stwierdził wypuszczając dym przez okno.
- Justin, dam sobie radę. Nie chce Twoich pieniędzy, już wystarczająco dużo dla mnie robisz. - stwierdziłam posyłając mu uśmiech.
Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy, gdy nagle jakieś czarne duże auto zajechało nam drogę.
- Co jest kurwa?! - usłyszałam krzyk Justina.
Zahamował gwałtownie spoglądając na mnie i na auto, które stało przed nami.
- Nic Ci nie jest? - spytał z troską.
Pokręciłam głową dając mu znak, że wszystko jest okey. Ścisnął moją dłoń po czym wyszedł z auta. Moje serce miło jak oszalałe, nie chcę by mi się coś stało, tym bardziej Justinowi.. Przyglądałam się uważnie, gdy nagle z czarnego auta wysiadło kilku dość sporych mężczyzn. Justin, chyba ich znał. Nie wiem o co chodziło, ale po chwili do auta podszedł jeden z tych facetów.
- Jestem Rayan, przyjaciel Justina. A Ty jesteś jego kolejną dziewczyną? - spytał blondyn.
- Ja? Ja jestem Danielle i nie jestem jego ''kolejną dziewczyną';. - spiorunowałam go wzrokiem.
- Danielle? Czy ja dobrze słyszę? - otworzył szeroko oczy. - Ta o której mi tyle mówiłeś? - spojrzał na Justina.
Poczułam jak robię się cała czerwona więc szybko odwróciłam głowę. Czy on mu na prawdę o mnie mówił? Nie możliwe, on mnie nawet nie lubi., więc po co miałby o mnie mówić. Bezsensu. Poza tym byłabym jego '' kolejną dziewczyną''.
- Zamknij się Rayan! - wykrzyczał Justin piorunując wzrokiem chłopaka.
Rayan, uniósł ręce w górę w geście obronnym oddalając się od auta. Siedziałam sama w ciszy, więc włączyłam radio, ale od razu zostało one wyłączone przez Jussa.
- Co robisz?! Słucham piosenek! - uniosłam głos piorunując go wzrokiem.
- Nie lubię muzyki, a teraz się zamknij. - oznajmił odpalając auto.
- Ałć.. - spojrzałam na niego wywracając oczami.
- Coś nie tak? - spytał patrząc na mnie.
Machnęłam ręką odwracając od niego wzrok. Justin, zjechał na pobocze i obrócił mnie w swoją stronę chwytając mój podbródek. On jest okropny, nie mam ochoty z nim gadać, a nawet patrzeć, więc po co robi wszystko by mnie do tego zmusić.
- Dall, co się stało? - zapytał.
Siedziałam cicho nie odzywając się do niego, nie chciałam mu powiedzieć, że boli mnie to jak mnie traktuje, to nie jest miłe. Coś mnie do niego tak strasznie ciągnie, może jest bipolarnym dupkiem, ale to jest w nim pociągając? Jeśli tak to mogę nazwać. On jako jedyny stara się mi pomóc i okazuje chodź trochę troski, a nawet mnie nie zna. Moje oczy zaszkliły się, a serce zaczęło walić jak opętane, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Po chwili łzy zaczęły spływać po moim policzku, bez słowa wtuliłam się w ramiona Justina.
- Mała, co się stało. - zapytał wtulając mnie w siebie. - Nie płacz, proszę. - szepną gładząc moją głowę.
- Nie obrażaj mnie i nie mów do mnie obraźliwie, to przykre.. - urwałam.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że aż tak to Cię boli. - powiedział cicho.
Nie odpowiedziałam, tylko musnęłam jego policzek odwracając wzrok. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu co oznaczało, że dostałam sms'a. Przesunęłam palcem po ekranie czytając szybko wiadomość, a moje serce stanęło..




_________________________________________________________________________________

Witam Was Kochani!
Przepraszam, że mnie tak długo nie było, jednak miałam problemy. Już wszystko jest w porządku i będę dodawać częściej. Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się podoba. Jeśli to czytacie to proszę zostawiajcie komentarze, dla Was to chwila dla mnie motywacja do dalszej pracy, z góry Wam dziękuję.

xx Skai.