poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 7

Nie sądziłam, że tak to będzie wyglądać, skąd niby mogłam wiedzieć, że aż tak kocha swoją dziewczynę? Myślałam, że jest mu obojętna, w sumie to nie rozumiałam jego reakcji, przecież Christian nic nie zrobił, to ona go kłamała wmawiając, że nie jest w żadnym w związku, a przecież Chris nie mógł tego w stu procentach wiedzieć, ufał jej na słowo, jest zbyt łatwowierny uwierzy każdemu w każde słowo, takie przynajmniej zrobił wrażenie. Obydwaj byli tego warci, jeden i drugi poleciał na nic nie wartą dziwkę, która oddałaby się każdemu chłopakowi spotkanemu na ulicy, nie robiła dobrego wrażenia, więc czego oczekiwała od Justina? Myślała, że wpadnie w jej ramiona obdarzając jej usta kolejnymi czułymi pocałunkami, które i tak nic dla niego nie znaczą? Dobrze wiem, że nie jest z nią z miłości, pewnie robi to tylko dla seksu, musi być dobra w te klocki. Po chwili otrząsnęłam się z myśli, które zawładnęły nad wszystkimi moimi myślami i zaczęłam myśleć co robić by ich rozdzielić. Weszłam szybko do kuchni po czym wzięłam butelkę nalewając do niej lodowatej wody wracając do pokoju wyminęłam zalewająca się łzami Caitlin wylewając na chłopaków całą zawartość butelki, widząc, że odpuszczają i odsuwają się od siebie odetchnęłam z ulgą, ale kierująca się dłoń Justina prosto na Chrisa przeraziła mnie. Jedyne co w tym momencie wpadło mi do głowy to by zasłonić jego ciało moim, w końcu to ja spowodowałam tą bójkę. Bez chwili zawahania podbiegłam zasłaniając sobą ciało brata, nie wiedziałam jak to się skończy, ale nie zniosłabym dłużej tego jak Justin okładał go pięściami za nic, przecież to nie mogło się skończyć tym, że Justin by go zabił, a był do tego zdolny. Po chili poczułam przeszywający ból brzucha, a krew momentalnie zaczęła spływać po moich nogach. Upadając na ziemię łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja nie mogłam wydusić z siebie słowa, okropny krzyk wydobył się z moich ust, który sprawiał wrażenie, że nigdy się nie skończy.
- Danielle!? Powiedz coś! Dzwoń po pogotowie, ona się wykrwawi!- usłyszałam krzyki Chrisa klęczącego obok mnie.
- Gdzie jest telefon? Caitlin podaj ten zasrany telefon! - wykrzyczał Justin.
Ból przeszywał mnie całą, a ja nie mogłam się ruszyć, a kolejne krzyki wydobywały się z moich ust. Zaciskałam dłonie na swoim brzuchu czując jak moje powieki robią się coraz cięższe, kałuża krwi która robiła się coraz większa przerażała mnie. Wiedziałam, że chcę usunąć to dziecko, ale nie chciałam by tak to się skończyło. Po chwili słyszałam już syreny karetki z oddali, ale one z każdą chwilą cichły w mojej głowie, a powieki zaczęły opadać.
- Danielle, nie zamykaj oczu, proszę Cię.. Kocham Cię, nie rób mi tego, nie pozwolę Ci! - słyszałam krzyki Christiana po czym moje powieki opadły, a ciemność pojawiała się wszędzie.

Oczami Justina:

Byłem wściekł widząc swojego kumpla z moją dziewczyną nie sądziłem, że może się tak chamsko zachować w stosunku do mnie. Od dłuższego czasu mogłem zaufać jednej osobie z pozna swojego gangu, a tu proszę. On za moimi plecami umawia się z moją laską i pewnie ją obraca. Widząc ich przytulonych wpadłem w szał, nie mogłem opanować swojej agresji więc pierwsze ciosy poleciały w jego stronę, miałem ochotę go zabić w tym momencie. Wszystkie ciosy leciały prosto na niego, wiedziałem, że będzie się bronić, zresztą nie było mi go łatwo bić, ale emocje opętały moje ciało, a ja nie potrafiłem ich opanować, to wszystko co działo się w tej chwili to był jeden pierdolony impuls. Gdy poczułem zimną wodę na swoim ciele odsunąłeś się na chwilę od Christiana, ale nie na długo już po chwili skierowałem kolejny cios w jego stronę, ale widząc jak Danielle, zasłania jego ciało swoich chciałem wycofać pięść, ale było za późno. Już po chwili usłyszałem tylko jej przerażający krzyk, który przeszywał całe moje ciało, aż do kości, a krew zaczęła spływać po jej szczuplutkich nogach. Miałem ochotę sam sobie strzelić w głowę, jakim idiotą jestem, nie mogłem uwierzyć w to, że prawdopodobnie zabiłem tą małą istotę rosnącą w jej łonie. Widząc jak upada na ziemię chciałem ją złapać, ale nie mogłem ruszyć się z miejsca, jakby ktoś gwoździami przybił mnie do podłogi.
- Danielle!? Powiedz coś! Dzwoń po pogotowie, ona się wykrwawi!- usłyszałem krzyki Christiana.
- Gdzie jest telefon? Caitlin podaj ten zasrany telefon! - wykrzyczałem w jej stronę cały się trzęsąc.
Gdy miałem telefon w rękach wykręciłem szybko numer czekając aż ktoś odbierze, gdy po kilku sygnałach usłyszałem głos kobiety, odpowiedziałem na wszystkie jej pytania po czym oznajmiła mi, że wysyła już karetkę. Odłożyłem telefon na łóżku patrząc na jej kruche ciało, które leżało bezwładnie ziemi w kałuży krwi. Nie mogłem przyswoić sobie myśli, że to właśnie moja wina, że to przeze mnie ona leży i wykrwawia się na tej cholernej podłodze, gdybym tylko wiedział, że tak to się potoczy nigdy bym nie przyszedł do tego domu. Widząc jak jej powieki pomału opadają przysłaniając jej piękne duże i ciemne oczy moje serce stanęło, a pierwsze łzy zaczęły spływać po moim zsiniałym policzku. Nie mogłem  uwierzyć, że płaczę, nie płakałem odkąd matka z rodzeństwem mnie opuściła, ani jak ojca brali do więzienia, a ta dziewczyna sprawiła, że łzy wypłynęły z moich oczu jak wodospad. Gdy do salonu wbiegli lekarze i brali ją do karetki wypytując o to co się stało nie wiedziałem co mówić, ale nie mogłem kłamać choć wiedziałem, że mogę mieć za to poważne problemy.
- To moja wina, biliśmy się co można zauważyć po nas, w pewnym momencie ona wbiegła w nas i dostała cios w  brzuch, ona jest w ciąży.. Ratujcie ją i dziecko, nie wybaczę jak im się coś stanie.. - szepnąłem czując jak mój głos się łamie.
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, a Wy lepiej zastanówcie się następnym razem zanim zaczniecie okładać się pięściami przy ciężarnej kobiecie. - powiedziała z oburzeniem kobieta wychodząc z domu.
Miała rację, przecież to było pewne, że będzie chciała mnie powstrzymać, ale nie mogłem wiedzieć, że to się w taki sposób skończy.
- Jadę do szpitala, później pogadamy. - powiedział Chris czekając aż opuścimy jego mieszkanie.
- Jadę z Tobą, pozwól mi na to.. - wybełkotałem patrząc na niego z nadzieją.
- Dobra, a Ty się wynoś nie chcę Cię więcej widzieć na oczy! - wykrzyczał w stronę Caitilin.
- Nie słyszysz? Wypierdalaj! Z nami koniec. - poparłem jego stronę wskazując na drzwi.
Gdy widziałem jak zbliża się do mnie odsunąłem się czekając aż opuści mieszkanie, gdy w końcu opuściła dom z jej udawanym płaczem poklepałem Christiana po ramieniu kierując się wraz z nim do auta.
- Wybacz stary, nie była tego warta. Nigdy nie ustawię już laski ponad kumpla. - stwierdziłem wsiadając do auta oczekując jego reakcji.
W sumie to była najgorsza rzecz jaką mogłem zrobić, przecież jej nie kochałem, nie rozumiem czemu dałem ponieść się emocją tym bardziej dla takiej dziewczyny jak Caitlin.
- Rozumiem Cię, pewnie lepiej bym się nie zachował, ale ja nic nie wiedziałem. Ona jest cwana, ciekawe kogo tak jeszcze nabrała. - parsknął odpalając auto.
- Nie wiem stary, jest bardziej cwana niż nam się wydaje.. - urwałem.
Reszta drogi minęła nam spokojnie, ciągle w głowie miałem przeróżne scenariusze związane z Danielle. Przed oczami ciągle miałem jej drobne ciało leżące na tej zimnej podłodze, myśląc o tym łzy napływały mi do oczu. Znałem ją dopiero kilka dni, a ona tak na mnie działa, żadna osoba nie miała na mnie wpływu dokąd nie spotkałem jej na swojej drodze, czułem, że jest dla mnie kimś wyjątkowym, kimś kto jako jedyny może wyciągnąć mnie z tego gówna w którym siedzę. Otrząsnąłem się gdy byliśmy już pod szpitalem wyszedłem z auta kierując się w raz z Chrisem w stronę szpitala gdzie od razu Chris oznajmił mi, że idzie do toalety, gdy zniknął za rogiem podszedłem do lekarza, który właśnie wychodził z sali Danielle.
- Co z nią? - spytałem patrząc na niego.
- Jedna wiadomość jest dobra, a druga wręcz tragiczna, ale jest Pan z nią spokrewniony? Inaczej nie mogę udzielić żadnej wiadomości. - oznajmił przeglądając karty.
- Jestem jej chłopakiem, proszę mi powiedzieć. - skłamałem.
- Więc dobra wiadomość to to, że z nią jest wszystko dobrze, zatamowaliśmy krwawienie i odzyskała przytomność jutro popołudniu będzie mogła wyjść ze szpitala.. Bardzo mi przykro, ale nie uratowaliśmy Waszego dziecka, zmarło.. Wiem, że Panu jako ojcu może być teraz bardzo ciężko, ale straciła za dużo krwi, gdyby wcześnie karetka została wezwana może udałoby nam się. Przykro mi.. - urwał odchodząc.
Moje nogi się załamały, nie mogłem uwierzyć w to, że zabiłem je. Zabiłem tą małą istotę. Z jednej strony zrobiło mi się ciepło na sercu, że z nią wszystko dobrze, ale nie wybaczę sobie tego, do końca życia. Usiadłem na krześle ciągle bijąc się z myślami, gdy podszedł do mnie Chris pytając czy coś wiem.
- Ona żyje, odzyskała przytomność i jutro popołudniu będzie mogła opuścić szpital, ale.. Straciła to dziecko, zabiłem to dziecko, rozumiesz? - powiedziałem przez zaciśnięte zęby czując jak ciśnienie rośnie w moim ciele.

Oczami Danielle :

Pamiętałam wszystko do czasu aż się znalazłam w tym miejscu. Widać, że mury szpitala bardzo mnie lubią, bo w ostatnim czasie bywam tu zadziwiająco często. Obejrzałam się dookoła po czym od razu złapałam się za brzuch zadając sobie pytanie czy dziecko żyje. Gdy do sali wszedł sam Justin odwróciłam wzrok mając przed oczami ciągle tą samą scenkę. Gdy usiadł obok mnie i złapał moją dłoń wyrwałam ją szybko, bałam się go choć wiem, że to nie było specjalnie.
- Danielle.. Wybacz mi, nie powinno się to tak potoczyć, ona nie była tego warta, na prawdę mi przykro. Jesteś osobą najważniejszą w tym momencie, wiem, że zabrzmi to żenująco, ale widząc Twoje kruche ciało leżące na tej podłodze to miałem ochotę strzelić sobie w głowę, a łzy spływały po moich policzkach jak wodospad, wybacz mi.. - szepnąłem tuląc swoją głowę w jej brzuch.
Wsłuchałam się w jego słowa, a łzy mimowolnie spłynęły po moim policzku, wiem, że nie chciał źle, ale wyszło inaczej, nie umiem się na niego złościć, mimo wszystko chcę by był ciągle obok mnie. Czując jak przytula się do mojego brzucha uśmiechnęłam się dłońmi gładząc jego głowę.
- Wybaczam Ci, słyszysz? Wybaczam, ale.. Co z dzieckiem? - urwałam patrząc na niego.
- Przykro mi, ale nie uratowali go.. Nienawidzę siebie.. Nienawidzę! - wykrzyczał a łzy pociekły po jego policzkach..
Jego ostatnie słowa ciągle krążyły po mojej głowie, nie mogłam uwierzyć w to, że dziecko nie żyje. Wiem, że chciałam je usunąć, ale nie wiedziałam, że poczuję taki ból jak usłyszę  o tym, że nie żyje, sama nie wiem czemu te słowa trafiły w sam środek mojego serca.
- Przytul mnie, proszę.. - szepnełam.
Gdy jego silne ramiona otuliły moje kruche ciało wtuliłam się w niego pozwalając łzą swobodnie spływać po moich policzkach. Czułam się przy nim bezpieczna, wiedziałam, że mnie nie zostawi, ale tylko tego teraz potrzebowałam.
- Co teraz będzie? - spytałam ciągle tuląc się w jego ciało.
- Teraz zaczniemy od nowa, razem damy radę, będę przy Tobie już zawsze jeśli mi na to pozwolisz. - szepnął całując moje czoło.
Uśmiechnęłam się delikatnie czując się pierwszy raz komuś potrzebna, to było cudowne uczucie, które zniknęło gdy do sali weszli moi rodzice..



___________________________________

Cześć Aniołki!
Wiem, że bywam tu tak często, że to aż zadziwiające, ale niestety koniec roku się zbliża, a ja muszę poprawić oceny, bo inaczej rodzice mnie uduszą, a wtedy już więcej rozdziałów się nie pojawi. Osobiście bardzo podoba mi się ten rozdział i myślę, że Wam też się spodoba, po raz kolejny proszę o zostawianie komentarzy, dla Was to chwila, a dla mnie motywacja. Wiem, że ktoś tu wchodzi, bo licznik wyświetleń jest coraz większy, ale chce wiedzieć czy ktoś to czyta i znać Wasze opinie, będę Wam na prawdę wdzięczna. Kolejny rozdział sama nie wiem kiedy się pojawi, ale mam nadzieję, że tym razem napisze i dodam go szybciej.

xx Skai. 

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 6

Widok bruneta wcale mnie nie ucieszył, zawsze jak miałam go dość on się pojawiał. Czemu po prostu nie da mi spokoju, co ja mam zrobić żeby się ode mnie odczepił raz na zawsze? Nie wiem czemu na siłę stara się być tam gdzie ja, dobrze wie, że tego nie chce, a na pewno nie w tym momencie.
- Danielle, musimy porozmawiać.
Prychnęłam podchodząc do niego bliżej.
- Oddaj mi telefon, a potem wyjdź i nigdy nie wracaj. - wyciągnęłam rękę w jego stronę mówiąc obojętnym tonem.
Wcale nie pasowało mi to, że tak to się kończy, ale zranił mnie. Nie wiem czemu, ale ma coś w sobie co mnie do niego tak cholernie ciągnie. Jego pełne usta, czekoladowe oczy i te poszarpane włosy, wyglądał seksownie. Świetnie Danielle, zamiast być na niego zła zachwycasz się nim.
- Nie oddam Ci go, najpierw ze mną porozmawiaj.
- Nie Justin! Nie porozmawiam z Tobą, oddaj mi ten telefon i wynoś się! - krzyknęłam w jego stronę starając się uspokoić.
Widząc jak Justin, sięga do kieszeni i wyciąga mój telefon z rozwaloną szybką westchnęłam wyciągając do niego rękę by mi go dał. Jego mina nie wyrażała szczęścia, moja za pewne też nie, ale nie mam ochoty zadawać się z kimś kto mnie oszukuje, nie po raz kolejny. Gdy w końcu miałam chwycić telefon poczułam jak jego dłonie przyciągają mnie do siebie. Moje serce stanęło czując jego wargi na swoich. Miałam ochotę na to by oddać pocałunek i zatracić się w tym momencie, ale nie mogłam, postanowiłam coś i tego muszę się trzymać. Odsunęłam się od niego po czym wskazałam ręką na drzwi.
- Wyjdź i nigdy nie wracaj.. - szepnęłam unikając go wzrokiem.
- Ale.. - urwał.
- Wyjdź Justin.. - usłyszałam cichy głos Holly.
- Dobra, ale to nie koniec. - syknął w moją stronę.
Słysząc trzask drzwiami moje serce pękło na milion małych kawałeczków. Mimo, że nie znałam go dobrze czułam do niego coś silnego, nie mogę nazwać tego miłością, bo nic o nim nie wiem, ale przyjaźń bądź coś w tym stylu. Gdy doszło do mnie to, że wyszedł odwróciłam się wymijając Holly i swojego brata kierując się w stronę łazienki. Rzuciłam telefon na łóżko po czym weszłam do łazienki zrzucając z siebie ciuchy. Weszłam pod prysznic pozwalając wodzie otulić moje ciało tym samym odprężając się. W głowie ciągle miałam myśli i obraz z dzisiejszego dnia, pocałunek, dziewczyna Justina, jego słowa to wszystko nie dawało mi spokoju. Ciche westchnięcie wydobyło się z moich ust, odgoniłam wszystkie myśli dotyczące Justina i zaczęłam się myć. Nie minęło całe półgodziny, a ja już byłam wymyta i ubrana w piżamę. Jak na dziś miałam dość, nie miałam ochoty na nic, chciałam położyć się i wyspać, a potem martwić się o resztę. Wsunęłam się pod ciepłą kołdrę chwilę jeszcze myśląc o wszystkich problemach jakie miałam, gdy w końcu odpłynęłam. Rano obudził mnie dźwięk telefonu z czego nie byłam zadowolona, chciałam się wyspać iść do kliniki i w końcu przestać martwić się tym wszystkim. Przesunęłam palcem po stłuczonym ekranie patrząc na wiadomość.

Od Nieznajomy:
To ja Justin.. Spotkajmy się, proszę..

Widząc jego imię miałam ochotę ponownie rzucić telefonem o ścianę, ale nie mogę wiecznie się na czymś wyżywać.

Do Justin:
Wyraziłam się niejasno?

Od Justin:
Wiem wiem, ale proszę.. Ostatni raz, to dla mnie ważne.

Do Justin:
Dobra, za półgodziny u mnie, ok?

Od Justin:
Będę na pewno.

Po odczytaniu ostatniej wiadomości odłożyłam telefon nie odpisując mu. Nie rozumiałam po co mam się z nim spotykać, przecież jego słowa i tak nic nie zmienią, nie oczekuję już nic od niego, nawet nie chcę. Jego tłumaczenia są zbędne postanowiłam skończyć z nim kontakt i tego się będę trzymać. Wstałam leniwie z łóżka kierując się w stronę łazienki. Po odbyciu wszystkich porannych czynności spięłam włosy w niedbałego koka i zrobiłam lekki makijaż. Wychodząc z łazienki skierowałam się do garderoby ubierając na siebie krótkie szare spodenki i białą bluzkę na ramiączkach. Na ramiona ubrałam jasnoróżowy sweterek i wyszłam z garderoby biorąc telefon. Jak się rodzice dowiedzą, że zaś rozwaliłam telefon to mnie uduszą, ciągle je psuję. Zeszłam na dół gdzie zobaczyłam swojego tatę i mamę, wiedziałam, że muszę im powiedzieć o telefonie, ale muszę to zrobić jakoś delikatnie. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Christiana.
- Danielle, mój kumpel chce Cię poznać.
- Że jaki? - uniosłam brwi do góry wchodząc z nim równo do kuchni.
- Jason. - odpowiedział patrząc w telefon.
- Dobra, mogę się z nim spotkać, ale żadnego swatania, nie bawię się w to. - pogroziłam mu palcem śmiejąc się.
Teraz nie szukałam żadnej miłości, nie potrzebowałam więcej problemów. Muszę się skupić na tym by znaleźć pieniądze na zabieg, a potem mogę martwić się o resztę.
- Mamo, tato.. - urwałam biorąc głęboki wdech. - Zepsułam kolejny telefon. - wypowiedziałam szybko mrużąc swoje oczy.
- Danielle! - usłyszałam krzyk taty.
- Wiem przepraszam! Wymienisz mi szybkę? - spytałam przytulając tatę.
- Co ja mam z Tobą zrobić? Christian, nie psuje telefonów tak jak Ty bierz z niego przykład. To już ostatni raz, rozumiemy się? - spytał przytulając mnie.
- Dziękuję! Obiecuję, że już więcej nie zepsuję żadnego! - wykrzyczałam całując jego policzek.
Resztę śniadania przebiegła gładko. Mało kto się odzywał, to może i lepiej. Gdy skończyłam jeść umyłam naczynia żegnając się z mamą i tatą. Cieszyłam się, że idą do pracy, bo będę mogła spokojnie znaleźć dobrą klinikę. Jedyne co psuło dziś mój dobry nastrój to to, że Justin, będzie tu za kilka minut. Westchnęłam głośno kierując się w stronę salonu gdzie siedział, Christian z jakąś dziewczyną. Gdy zobaczyłam jej twarz byłam w szoku.
- Caitlin?!
- Skąd się znacie? - spytał Chris patrząc na mnie.
- Oh, to ona Ci nie powiedziała? - syknęłam w jej stronę zakładając ręce na piersi.
- Zamknij się! - usłyszałam jej krzyk kierowany w moją stronę.
- Uważaj na słowa! - krzyknęłam słysząc dźwięk dzwonka.
Uśmiechnęłam się szeroko po czym ruszyłam w stronę drzwi wiedząc kto to . Otworzyłam je po czym wpuściłam Justina do środka. Nie wiedziałam czego chce, ale nie obchodziło mnie to, chcę zobaczyć jego minę widząc jego dziewczynę z swoim kumplem.
- Cześć, świetnie wyglądasz..- szepnął wchodząc do środka.
- Cześć i dziękuję, a teraz chodź. - pociągnęłam go za rękę w stronę salonu.
Za pewne nie wiedział o co mi chodzi, najpierw jestem na niego wściekła, a potem ciągnę go za sobą jak worek ziemniaków. Wskazałam ręką na jego dziewczynę na co Justin otworzył szeroko oczy. Widziałam jak jego szczęka się zaciska i wszystkie mięśnie naprężają. Widząc jego oczy, które z każdą chwilą ciemniały wiedziałam, że jest wściekły.
- Ty dziwko! - krzyknął podchodząc do nich bliżej.
- Justin?! - krzyknęła piskliwym głosem wstając szybko.
Miałam ochotę skakać ze szczęścia, skoro ja nie mogłam mieć jego to ona tym bardziej. Uśmiechnęłam się sama do siebie wsłuchując tylko w ich krzyki. Nagle zobaczyłam jak Justin rzuca się z pięściami na Christiana. O nie! Nie tak to miało wyglądać. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe, a ja nie wiedziałam co zrobić..



___________________________________________

Cześć!
Wybaczcie, że nie dodawałam długo, ale wena mi nie sprzyjała i nie wiedziałam co napisać. Rozdział osobiście mi się podoba, mam nadzieję, że Wam też się spodoba. Następny nie wiem kiedy się pojawi, ale mam dużo referatów i zadać, postaram się go napisać jak najszybciej. Dziękuję każdej osobie, która czyta to opowiadanie i proszę o zostawianie komentarzy. Dla Was to chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy. 
*Jeśli macie jakiekolwiek pytania to możecie je śmiało zadać na moim asku: http://ask.fm/WiktoriaJodowska

xx Skai.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 5

Mój oddech przyśpieszył, a do oczu napłynęły łzy. ''Twój chłopak Ci nie pomoże i tak Cię dorwę.'' Słowa, które przeczytałam krążył mi po głowie. Poczułam jak ciesz zaczyna spływać po moim rozgrzanym policzku. Odpięłam pasy i wyszłam z auta rzucając telefonem o ziemię. Krzyk wydobywał się z moich ust, miałam ochotę zniszczyć wszystko co stanęło by mi na drodze. Poczułam jak czyjeś ręce obejmują moją talie uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Zaczęłam bić pięściami po torsie Justina i wyrywać się.
- Danielle! Uspokój się! - krzyknął ściskając mnie mocniej.
- Puszczaj mnie! - wykrzyczałam próbując go odepchnąć.
Chwycił moje ręce i przycisnął mnie do auta, trzymał mnie mocno tak, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
- Uspokój się to Cię puszczę. - powiedział patrząc mi w oczy.
Po chwili wyrywania się odpuściłam. Mój oddech nieco zwolnił, a serce przestało walić jak opętane. Czy tylko ja mam takie koszmarne życie? Zawsze gdy coś się układa ktoś to niszczy. Chcę być normalną nastolatką, mieć problemy z wybraniem sukienki na bal, a nie ciążę i groźby od osoby, która mnie tak bardzo zraniła. Zabrał mi coś co jest dla każdej dziewczyny najważniejsze, zniszczył wszystkie moje plany. Zniszczył mnie, więc czego może jeszcze chcieć. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Justina.
- Co się stało? - spytał spokojnie.
Nie odzywałam się miałam nadzieję, że odpuści i da mi spokój. Nie chcę z nikim rozmawiać, chcę iść do domu, położyć się i wypłakać, nic więcej. Nie chcę o tym rozmawiać, tym bardziej z taka osoba jak Justin.
- Skoro Ty mi nie powiesz, sam się dowiem. - puścił mnie podchodząc do telefonu.
Podbiegłam do niego próbując mu go wyrwać lecz z każdą moją próbą odpychał mnie. Był dla mnie za silny nie miałam z nim jakichkolwiek szans na wygraną.
- Oddaj mi ten zasrany telefon! - krzyknęłam w jego stronę.
Zignorował moje krzyki odblokowując telefon. Zobaczyłam jak oczy Justina ciemnieją,  a szczęka się zaciska. Ścisnął telefon w ręce chowając go do kieszeni. Podszedł do śmietnika, który znajdował się niedaleko i z całej sił kopnął go. Z jego ust było słuchać przekleństwa. Po chwili podszedł do mnie unosząc moją głowę do góry.
- Nie dotknie Cię rozumiesz? spytał chrapliwym głosem.
Kiwnęłam twierdząco głową łapiąc jego dłoń. Nie wiem czemu to robi, dlaczego stara się mi pomóc. Przecież ona dla mnie nawet przyjacielem nie jest, ja dla niego za pewne też. Nie rozumiem go wogóle, ale cieszę się, że chociaż na niego mogę liczyć. Jest wspaniały, taki inny niż wszyscy. Może i jest oschły, ale tak bardzo pociągający. Jego pełne malinowe wargi, umięśniona sylwetka, to wszystko jest takie.. Podniecające? Nie wiem czemu, ale mam taką cholerną ochotę go pocałować.
- Danielle, słyszysz mnie? - zapytał chrypliwy głos Justina.
Moje ciało przeszły ciarki, a oddech przyśpieszył. Bez chwili namysły wpiłam się w jego usta.

Oczami Justina:

Nie mogę uwierzyć w to, że ktoś chcę ją ranić. Dopóki jestem przy niej nic się jej nie stanie, nie dopuszczę do tego. Tyle się wycierpiała, gwałt, wypadek, a teraz jeszcze ten sms. Nie wiem czemu, ale mam potrzebę bycia blisko niej, chronienia i dać jej poczuć się przy mnie bezpiecznie. Gdy złapała moją dłoń ścisnąłem ją mocniej patrząc w jej ciemno błyszczące oczy. Była piękna, drobna i słodka. Jej zapach był delikatny i taki kuszący. Poczułem w swoim ciele dziwne uczucie, to się musi skończyć.
- Danielle, jedziemy do tej klinki i do domu, dobrze? - zapytałem nie uzyskując odpowiedzi.
- Danielle, słyszysz mnie? - pomachałem jej ręką przed oczami pytając.
Gdy wpiła się w moje usta moje ciało przeszedł dreszcz i pojawiło się nieznane mi uczucie. Nagłe ciepło wypełniło moje ciało, a serce zaczęło szybko bić. Bez namysłu oddałem pocałunek przyciągając ją bliżej siebie. Jej malinowe usta były wprost idealne i pełne. Językiem delikatnie przejechałem po jej wardze prosząc tym samym o dostęp, który mi dała. Wsunąłem język w jej usta, a już po chwili nasze języki walczyły o dominację, które żadne z nas nie wygra.
- Justin.. - usłyszałem za sobą kobiecy głos.
Oderwałem się szybko od niej patrząc na dziewczynę stojącą już po chwili obok mnie. Nie wiem co ona tu robiła, akurat teraz, w tym momencie musiała przyjść.
- Caitlin, co Ty tu  robisz? - spytałem przez zaciśnięte zęby.
- Raczej co Ty tu robisz? Dlaczego całujesz tą dziewczynę? - syknęła mierząc Danielle.
- To koleżanka. - powiedziałem podchodząc do Caitlin.
Objąłem ją w pasie muskając jej szyję. Wiedziałem jak bardzo zranię Danielle, tym co teraz powiem, ale musi wiedzieć, nie mogę jej kłamać. To chyba jedyne rozwiązanie i pomysł, który przyszedł mi do głowy.
- Danielle, poznaj moją dziewczynę Caitlin.. - powiedziałem unikając jej wzroku.
Oczy Danielle zmierzyły mnie, a następnie Caitlin, czemu ta dziwka przyszła teraz, nie mogła poczekać w domu aż wrócę? Mogło być pięknie, a jak zwykle ona wszystko psuje. Nie, nie kocham jej, ale pomaga mi gdy jestem zły i mam ochotę kogoś zabić. Można powiedzieć, ze jestem z nią wyłącznie dla seksu, tylko w tym jest dobra, ale jej tego nie powiem, bo by odeszła.
- Justin, możesz tu na chwilkę podejść? - usłyszałem głos Danielle.
Wypuściłem z objęć Caitlin i szybko podszedłem do niej, to ona była najważniejsza w tym momencie, nie chciałem jej stracić. Gdyby mnie zostawiła poczułbym ogromną pustkę.
- Tak? - spytałem.
- Jesteś jednym wielkim i okropnym skurwielem, nienawidzę Cię. Spieprzaj do tej Twojej dziwki, cześć! - wykrzyczała w moją twarz.
Poczułem jak mój policzek przeszywa ból. Syknąłem cicho patrząc na nią jak odchodzi. Moje serce zakuło, a ja poczułem tą pustkę, której się bałem.
- Nie powiesz jej nic?! Nazwała mnie dziwką! - usłyszałem piskliwy głos Caitlin.
- Zamknij się! - wykrzyczałem odpychając ją.

Oczami Danielle:

Czując jego wargi na swoich moje ciało zalała fala ciepła i podniecenia. Jego ciepły oddech, który otulał moje wargi, chciałam by ta chwila trwała wiecznie, uczucie jakbyś my tylko byli na tym świecie i nic innego się w tym momencie nie liczyło. Gdy Justin oderwał się ode mnie, a mój wzrok zauważył dziewczynę, która swoim piskliwym głosem zepsuła ten moment. Nie chciałam by ktoś nam to przerwał, chciałam by ta chwila trwała wiecznie i się nie kończyła. '' Danielle, poznaj moją dziewczynę'' te słowa wypłynęły z ust Justina, a moje serce stanęło. Tak bardzo zabolały jego słowa, moje serce zakuło, a ciało przeszedł dreszcz. Pojawiło się rozczarowanie, na co ja liczyłam? Na to, że zostanie? Możliwe, ale po chłopakach można spodziewać się wszystkiego, są skończonymi dupkami, jak mogłam choć przez chwilę pomyśleć, że Justin jest inny? Nie wiem, ale myliłam się tak bardzo.
- Justin, możesz tu na chwilkę podejść? - spytałam oczekują jego reakcji.
Patrząc jak wypuszcza dziewczynę z objęć i rusza szybko w moją stronę miałam ochotę się śmiać bez opamiętania.
- Tak? - spytał szybko podchodząc do mnie blisko.
- Jesteś jednym wielkim i okropnym skurwielem, nienawidzę Cię. Spieprzaj do tej Twojej dziwki, cześć! - wykrzyczałam w jego twarz.
Odruchowo uderzyłam go w twarz choć wcale nie chciałam, ale zasłużył na to. Szybkim krokiem odwróciłam się i ruszyłam szybko w stronę najbliższego przystanku. Miałam ochotę się wrócić i powiedzieć tej dziewczynie wszystko. Jakiego ma chłopaka i powiedzieć jak bardzo jej współczuję, ale tego nie zrobiłam. Dlaczego? Sama się w końcu przekona, zrani ją tak jak teraz zranił mnie. Słyszałam jego krzyki, ale nie reagowałam na nie, olałam je i przyśpieszyłam kroku. Po kilku minutach znalazłam się na pierwszym lepszym przystanku. Sprawdziłam autobus, który okazał się być już za kilka minut, ciągle myślałam o tym jak Justin mnie potraktował. Czy ja mam na czole napisane ''pobaw się mną''? Nie sądzę, ale każdy to robi. Wsiadłam do autobusu i po około 20 minutach byłam już na przystanku nie daleko swojego domu, gdy przypomniałam sobie, że mój telefon ma Justin, przeklinałam się w myślach, że w ogóle pozwoliłam mu go wziąć. Ruszyłam zdenerwowana w stronę swojego domu, gdy usłyszałam za sobą krzyki.
- Danielle, gdzieś Ty się cały dzień podziewała?! - wykrzyczała zła Holly podbiegając do mnie.
- Tu i tam.. Wszędzie.. - urwałam spoglądając na nią.
- Jak to? - spytała.
- Nie ważne. - machnęłam obojętnie ręką.
Resztę drogi przeszłyśmy w niezręcznej ciszy. Miałam ochotę się odezwać, ale jakoś nie wiedziałam od czego zacząć i postanowiłam milczeć, to było chyba jedno z najlepszych rozwiązań jakie przychodziło mi w tym momencie na myśl. Weszłam do domu i zobaczyłam osobę, którą miałam ochotę rozszarpać na najmniejsze kawałeczki.
- Co Ty tu robisz? - syknęłam mierząc go wzrokiem..


________________________________

Cześć Kochanie, wybaczcie, że tak długo mnie nie było, ale jakoś nie miałam ochoty pisać, ani nie miałam żadnego pomysłu. Ten rozdział jako taki mi się podoba, choć nie ukrywam, że mógłby byś lepszy. Przepraszam, że tak długo czekaliście, będę się starać dodawać częściej, ale nic nie obiecuję. Mam prośbę, jeśli ktoś to czyta to zostawiajcie komentarze, dla was to chwilka dla mnie motywacja do dalszej pracy.

xx Skai.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 4

Spojrzałam na Justina, który odszedł ode mnie daleko. Było słychać tylko to jak przeklina. Usiadłam na masce samochodu czekając na niego, aż wróci, ale długo go nie było więc postanowiłam, że pójdę go poszukać. Szłam poboczem ulicy uważając co jakiś czas na przejeżdżające obok mnie auta. Po chwili jedno z aut zwolniło i zaczęło jechać zaraz obok mnie.
- Co robisz tu sama? Podrzucić Cię gdzieś? - usłyszałam męski głos.
- Nie, dziękuję. - powiedziałam po czym przyśpieszyłam kroku.
- Aby na pewno? Stąd wszędzie jest daleko. - powiedział chwytając moją dłoń.
- Nie słyszałeś? Nie potrzebuje pomocy, a teraz spadaj. - usłyszałam głos Justina.
- A Ty co? Książę od siedmiu boleści? - zapytał facet z auta.
- Tak się składa, że jej chłopak, więc zjeżdżaj. - stwierdził.
- Co?! - wykrzyczałam patrząc zła na Justina.
- Chodź już do auta. - pociągnął mnie za rękę.
Czy on jest aż tak głupi czy mi się tylko wydaje, wyrwałam rękę z jego uścisku idąc zaraz za nim. Nie musiał mi pomagać, sama dałabym sobie świetnie radę. Gdy znaleźliśmy się już koło auta ponownie usiadłam na masce patrząc w pustą przestrzeń. Dalej byłam wściekła na Justina, nie zamierzałam się do niego odezwać dopóki nie usłyszę z jego ust przeprosin, nie proszę o tak wiele. Powinien mnie zrozumieć.
- Danielle, wsiadaj do auta. - powiedział stając obok mnie.
- Danielle, słyszysz mnie? - zapytał nie odzyskując odpowiedzi.
Spojrzałam na niego kątem oka krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Justin, pokręcił głową na boki, a następnie podszedł do mnie unosząc mnie do góry.
- Sama tego chciałaś. - stwierdził kierując się w stronę jeziora.
- Justina, postaw mnie w tej chwili! - wykrzyczałam wyrywając się.
Nie reagował na żadne moje słowo, ani uderzenie w jego klatkę piersiową. Po chwili popatrzył na mnie stając nad taflą wody.
- Jeśli to zrobisz wiedź, że Cię znienawidzę.
- Chyba zaryzykuję. - uśmiechnął się chytrze.
Po chwili poczułam jak ląduje w zimnej wodzie. Widziałam z wody jak Justin się śmieje co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Chwilę rzucałam się na wszystkie boki aż w końcu do głowy wpadł mi pewien plan..

Oczami Justina :
To było zabawne patrzeć na nią rzucającą się w wodzie. Przecież chyba się jej nie bała, nic jej nie mogła zrobić. Chciałem być miły i jechać z nią do tej kliniki, ale ona zachowuje się jak dziecko, nie mam do niej nerwów. Ta dziewczyna po prostu doprowadza mnie do szału. Wyciągnąłem z kurtki papierosa, którego odpaliłem wypuszczając idealne kółko z dymu. Wzrokiem zauważyłem, że nigdzie nie ma Dall. Zacząłem panicznie rozglądać się wzrokiem.
- Danielle! Wyjdź, to nie jest śmieszne! - krzyczałem nie odzyskując odpowiedzi.
Wyrzuciłem fajkę wbiegając szybko do jeziora. Nie przestawałem krzyczeć. Nigdzie jej nie było, zaczęłam nurkować i jej szukać lecz na marne.
- Danielle, kurwa wyjdź! Gdzie jesteś?! - krzyczałem przez ściśnięte gardło.
Uderzyłem ręką o wodę ciągle ją wołając, jeśli jej się coś stanie będzie to moja wina, nie wybaczę sobie tego. Poczułem jak moje serce bije coraz szybciej a oczy zachodzą mi mgłą.
- Czemu ja muszę być takim idiotą i zawsze zrobić coś źle, wystarczy czasem przez chwilę pomyśleć. Justin ty idioto.. - z karciłem się w myślach obracając się.
Było słychać wesoły śmiech, który już gdzieś słyszałem. Nie mogłem uwierzyć w to co widziałem.
- Danielle, nienawidzę Cię! - krzyknąłem wychodząc z wody.
Była na tyle głupia by robić sobie ze mnie żarty, więc do domu też wróci sama, mam głęboko w dupie to czy da radę czy nie. A jej ciąża mnie gówno obchodzi, niech radzi sobie sama.
- Justin, czekaj! - usłyszałem jej krzyki.
Nie reagowałem na nic, nie miałem ochoty z nią gadać. Przez tą idiotkę omal nie dostałem zawału serca, na prawdę się martwiłem. Coś jest ze mną nie tak..
- Justin, przestań się złościć i zachowywać jak dziecko. - stwierdziła.
- Huh, ja się zachowuję jak dziecko, ja?! To ja udaje, że się topie by nastraszyć drugą osobę? Bo to było tak bardzo śmieszne, na prawdę się o Ciebie martwiłem! Wystraszyłaś mnie, rozumiesz?! - krzyknąłem stając w miejscu.
Z jej twarzy nie dało odczytać się żadnych uczuć, podszedłem do niej unosząc jej podbródek do góry. Było widać, że jej oczy się zaszkliły. Przytuliłem ją do siebie nie zwracając uwagi jak bardzo byłem na nią zły. Ta dziewczyna coś ze mną robi, chodź sam nie umiem tego opisać. Od dawna nie czułem czegoś takiego, przy niej byłem kimś innym, zmieniałem się z skurwiela na miłego i opiekuńczego chłopaka. Tak nie może być..

Oczami Danielle :
Słysząc słowa Justina zabolało mnie coś. Nie mogłam stwierdzić, co to było, nie znałam tego uczucia. Przy nim czuję się inna, jakby coś mnie do niego ciągnęło, ale to nie możliwe. Nie może podobać mi się taki chłopak jak on. Nazwał mnie 'głupią suką', właśnie przez te słowa mam czuć, że jest dla mnie dobry i mi się podoba? Musiałabym mieć nieźle nasrane w bani, to głupie uczucie pewnie zaraz minie. Czując jak Justin mnie przytula mimowolnie odwzajemniłam jego uścisk, lubiłam czuć jego bliskość i oddech na swojej skórze, doprowadzało mnie to do dreszczy.
- Prze.. Przepraszam Cię. - wyszeptałam cicho.
Justin nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechną i musnął moje czoło. Po chwili wsiadłam do auta i zapięłam szybko pasy. Jechaliśmy w niezręcznej ciszy, chciałam coś powiedzieć lecz nie bardzo wiedziałam co. Nie chciałam palnąć czegoś głupie, by zaś nie wyszła z tego jakaś wielka kłótnia. Na moje szczęście pierwszy odezwał się Juss.
- Dall, a masz pieniądze na ten zabieg? - spytał wyciągając fajkę z kurtki.
- To już mój problem, dam radę. - spojrzałam n niego uchylając okno, by dym mógł wylecieć z auta.
- Mogę pożyczyć Ci pieniądze, a Ty mi je oddasz. To nie problem. - stwierdził wypuszczając dym przez okno.
- Justin, dam sobie radę. Nie chce Twoich pieniędzy, już wystarczająco dużo dla mnie robisz. - stwierdziłam posyłając mu uśmiech.
Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy, gdy nagle jakieś czarne duże auto zajechało nam drogę.
- Co jest kurwa?! - usłyszałam krzyk Justina.
Zahamował gwałtownie spoglądając na mnie i na auto, które stało przed nami.
- Nic Ci nie jest? - spytał z troską.
Pokręciłam głową dając mu znak, że wszystko jest okey. Ścisnął moją dłoń po czym wyszedł z auta. Moje serce miło jak oszalałe, nie chcę by mi się coś stało, tym bardziej Justinowi.. Przyglądałam się uważnie, gdy nagle z czarnego auta wysiadło kilku dość sporych mężczyzn. Justin, chyba ich znał. Nie wiem o co chodziło, ale po chwili do auta podszedł jeden z tych facetów.
- Jestem Rayan, przyjaciel Justina. A Ty jesteś jego kolejną dziewczyną? - spytał blondyn.
- Ja? Ja jestem Danielle i nie jestem jego ''kolejną dziewczyną';. - spiorunowałam go wzrokiem.
- Danielle? Czy ja dobrze słyszę? - otworzył szeroko oczy. - Ta o której mi tyle mówiłeś? - spojrzał na Justina.
Poczułam jak robię się cała czerwona więc szybko odwróciłam głowę. Czy on mu na prawdę o mnie mówił? Nie możliwe, on mnie nawet nie lubi., więc po co miałby o mnie mówić. Bezsensu. Poza tym byłabym jego '' kolejną dziewczyną''.
- Zamknij się Rayan! - wykrzyczał Justin piorunując wzrokiem chłopaka.
Rayan, uniósł ręce w górę w geście obronnym oddalając się od auta. Siedziałam sama w ciszy, więc włączyłam radio, ale od razu zostało one wyłączone przez Jussa.
- Co robisz?! Słucham piosenek! - uniosłam głos piorunując go wzrokiem.
- Nie lubię muzyki, a teraz się zamknij. - oznajmił odpalając auto.
- Ałć.. - spojrzałam na niego wywracając oczami.
- Coś nie tak? - spytał patrząc na mnie.
Machnęłam ręką odwracając od niego wzrok. Justin, zjechał na pobocze i obrócił mnie w swoją stronę chwytając mój podbródek. On jest okropny, nie mam ochoty z nim gadać, a nawet patrzeć, więc po co robi wszystko by mnie do tego zmusić.
- Dall, co się stało? - zapytał.
Siedziałam cicho nie odzywając się do niego, nie chciałam mu powiedzieć, że boli mnie to jak mnie traktuje, to nie jest miłe. Coś mnie do niego tak strasznie ciągnie, może jest bipolarnym dupkiem, ale to jest w nim pociągając? Jeśli tak to mogę nazwać. On jako jedyny stara się mi pomóc i okazuje chodź trochę troski, a nawet mnie nie zna. Moje oczy zaszkliły się, a serce zaczęło walić jak opętane, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Po chwili łzy zaczęły spływać po moim policzku, bez słowa wtuliłam się w ramiona Justina.
- Mała, co się stało. - zapytał wtulając mnie w siebie. - Nie płacz, proszę. - szepną gładząc moją głowę.
- Nie obrażaj mnie i nie mów do mnie obraźliwie, to przykre.. - urwałam.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że aż tak to Cię boli. - powiedział cicho.
Nie odpowiedziałam, tylko musnęłam jego policzek odwracając wzrok. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu co oznaczało, że dostałam sms'a. Przesunęłam palcem po ekranie czytając szybko wiadomość, a moje serce stanęło..




_________________________________________________________________________________

Witam Was Kochani!
Przepraszam, że mnie tak długo nie było, jednak miałam problemy. Już wszystko jest w porządku i będę dodawać częściej. Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się podoba. Jeśli to czytacie to proszę zostawiajcie komentarze, dla Was to chwila dla mnie motywacja do dalszej pracy, z góry Wam dziękuję.

xx Skai.












piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 3

Nie rozumie czemu nic nie idzie po mojej myśli, zawsze coś musi się zepsuć. Dlaczego akurat w tym momencie musiał przyjść Justin? Widzę, że każdy lubi komplikować mi życie z czym nie jest łatwo. Teraz tylko co powiedzieć mamie żeby mi uwierzyła.
- Danielle Jones, wytłumaczysz mi to wszystko? - spytała tupiąc nerwowo nogą.
- Nie wiem o co mu chodzi, mamo. Może z kimś mnie pomyliłeś? - spojrzałam w stronę Justina.
Patrzyłam na niego błagalnie by mnie nie wydał, tylko tego mi teraz brakowało. Nie chciałam by mama wiedziała o ciąży, którą i tak usunę. Nie urodzę tego dziecka, nawet jeśli wszyscy by się mieli ode mnie odwrócić, postanowiłam.
- Nie nie, a ten sms? Czy Ty robiłaś sobie ze mnie żarty? - spojrzał na mnie i na komórkę.
- Oh, ten.. Tak to były wygłupy. Nietrafiony żart, przepraszam, nie będę więcej. Jeszcze raz przepraszam. - podeszłam do Justina lekko go przytulając.
- O czym Wy do Boga mówicie? Żartujecie sobie ze mnie? - usłyszałam głos swojej rodzicielki.
- Mamo, to był głupi żart. Wiesz, czasem tak sobie żartujemy, mój jednak był nietrafiony. Nie jestem w ciąży, nie martw się. Wybacz, ale musimy iść, pawda, Justin? - powiedziałam ciągnąc Justina za rękę.
- Tak, chyba tak. - stwierdził oblizując swoje wargi.
- Nie rób sobie więcej takich żartów, jeśli chcesz by Twoja matka jeszcze pożyła. Pa, Kochanie. - ucałowała moje czoło po czym odeszła.
Odetchnęłam z ulgą puszczając dłoń Justina. Nie wiem czemu, ale ten dupek mnie wkurza, jest taki.. Bipolarny. Szłam w ciszy obok niego gdy naglę się odezwał.
- Dall, nie usuniesz tego dziecka.. Nie pozwalam Ci! - powiedział zły.
- To chyba moja decyzja, nie sądzisz? Teraz już się zamknij i pomóż mi znaleźć dobrą klinikę.. - urwałam po czym stanęłam patrząc na niego.
- Co?! Nie, nie, nie.. Nie ma mowy, nie pomogę Ci zabić tego dziecka! Ono nic Ci nie zrobiło, nie zabijesz go, kurwa.. Tak nie można! - wyrzucił ręcę w górę krzycząc.
- Tak nie można? Co Ty w ogóle mówisz?! Jeśli Ty mi nie pomożesz sama dam sobie świetnie radę, dzięki za wszystko! - wykrzyczałam po czym odwrociłam się i odeszłam.
- Daniellem, stój! - wykrzyczał ciągnąc mnie za rękę.
Przed moimi oczami ukazało się auto, które prawie mnie potrąciło. Odetchnęłam z ulgą wtulając się w ciało Justina. Nie zależnie od tego jak bardzo byłam na niego zła, cieszyłam się, że mnie uratował.
- Dziękuję, gdybyś nie Ty.. - urwałam. - Zaś bym znalazła się w szpitalu. - skończyłam ciszej.
- Nie masz za co dziekować. - uśmiechnął się mówiąc. - Ale nie możesz usunąć ciąży, proszę.. - nalegał.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam na niego. Czemu on tak bardzo mi wszystko komplikuje, nie urdozę i koniec. Dam sobie sama radę jeśli nikt nie chce mi pomóc. Dlatego właśnie uważam, że nie można liczyć na nikogo. Gdy wali Ci się cały świat zostajesz sam, nikt nie chce Ci pomóc i jesteś zdany tylko na siebie i swoje możliwości.
- Justina, ja wiem co zrobię. Nie chcę dziecka, mam dopiero 16 lat, nie jestem gotowa. Nie mogę go urodzić, nawet nie chcę. Czuję do niego wstręt, zrozum, to był gwałt.. - powiedziałam nieco ciszej.
Poczułam jego wagi na swoim czole. Nie wiem czemu, ale moje ciało przeszedł miły i ciepł dreszcz. Czy on mnie pociąga? Nie, na pewno, to pewnie z zimna. Nie znam go, nie może mnie pociągać, ani mi się podobać.
- Dobrze, pomogę Ci, tylko jak? - spojrzał na mnie.
- Daj mi bluzę, zimno mi. Na razie tyle wystarczy. - zagryzłam wargi śmiejąc się
Justin, ściągnął z siebie bluzę po czym ubrał ją na mnie. Byłam mu wdzięczna, że mi pomoże. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ale muszę to zrobić i to jak najszybciej.
- Dziękuję, a teraz idziemy na miasto szukać dobrej kliniki. - powiedziałam.
- Pojedziemy moja droga, pojedziemy. - uśmiechnął się ciągnąc mnie w stornę auta.
Gdy zobaczyłam czarnego Range Rover'a nie wiedziałam co powiedzieć. Wsiadłam do auta i zapięłam pasy. Po chwili do auta wsiadł Justin i ruszył. Jechaliśmy w niezręcznej ciszy, więc postanowiłam ją przerwać.
- Ile masz tak wogóle lat? - spytałam.
- A ile mi dajesz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie bawię się w to, ile masz lat? - wywróciłam oczami powtarzając pytanie.
- Nie wywracaj oczami, nie lubię tego. 18, a co? - wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i wziął jednego do ust, a następnie go odpalił wypuszczając dym.
- Tak tylko pytałam i uwierz, że mogę robić co chce. - syknęłam w jego stronę.
- Tak, ale nie wywracaj na mnie oczami. - stwierdził wypuszczając idealne kółko z dymu.
- Mam nie robić o tak? - spojrzałam na niego wywracając oczami.
- Tak dokładnie, zachowujesz się jak głupia suka, wiesz? - spytał patrząc na ulicę.
Słysząc jego słowa zrobiło mi się trochę przykro, nie rozumiem dlaczego mnie obraża, nawet mnie nie zna. Nie ma do tego podstaw, jest zły, bo wywracałam oczami? To dziecinne i żałosne. Z rozmyśleń wyrwał mnie bełkot Justina.
- Zatkało Cię czy jak? - zapytał wyrzucają papierosa przez okno.
- Wiesz, nie wiem co powiedzieć, bo nie znasz mnie, więc nie możesz mnie oceniać. Nie rozumiesz czemu jesteś aż takim debilem.. - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
- Oh, nie znam Cię, ale nie dałaś mi się poznać z tej dobrej strony nie sądzisz? W szpitalu mnie spławiłaś, potem dowiaduje się, że jesteś w ciąży. Nie no, dobre masz jazdy. - zaśmiał się ironicznie patrząc na mnie.
- Zatrzymaj auto! - wykrzyczałam w jego stornę.
Czułąm jak jego wzrok wypala mi dzuirę w policzku. Miałam rację, jest skończonym idiotą. Jest bipolarnym dupkiem. Po co ja go w ogóle prosiłam o pomoc. Zignorował moje słowa co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej.
- Zatrzymaj do cholery to pierdolone auto! - wykrzyczałąm głośniej patrząc na niego.
Posłuchał mnie i w końcu zjechał na pobocze. Jak najszybciej rozpięłam pasy i wysiadłam z auta trzaskając drzwiami. Nie patrzą na to co robi Justina, zaczęłam iść przed siebie.
- Gdzie Ty kobieto idziesz?! - wykrzyczał wysiadając z auta.
- Tak gdzie nie ma Ciebie! - wykrzyczałam idąc dalej.
- A co ja zoribłem źle? Prawdę mówię! - wyrkzyczał.
Po jego słowach zatrzymałam się a do oczu napłynęły mi łzy. Zaczęłam iść w jego stornę cała czerwona ze złości. Gdy do niego podeszłam uderzyłam go w twarz, a łzy zaczęły cieknąć po moich rozgrzanych policzkach.
- Nie mów tak, bo to nie jest prawda! - wykrzyczałam przez łzy. - Nie chciałam tego dziecka więc się go pozbędę czy Tobie się to podoba czy kurwa nie! Skoro uważasz, że gwałt jest okej to się cieszę. Dla mnie jesteś skończonym idiotą! - wykrzyczałam patrząc na niego.
Jego oczy pociemniały a szczęka zacisnęła się. Gdyby nie to, że tak się na niego zdenerwowałam pewnie bym się wystraszyła, ale nie tym razem. Widać było czerwony ślad na jego policzku. Gdyby zabijanie wzrokiem było możliwe już bym nie żyła..



______________________

Cześć, przepraszam za długą nieobecność. Miałam problemy i nie za bardzo miałam jak dodawać. Rozdział pojawić miał się kilka dni temu, ale niestety miałam problem z internetem. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jeśli czytasz to zostaw komentarz. Dla Ciebie chwila dla mnie motywacja do dalszej pracy. Jeśli macie jakeś pytania to zapraszam http://ask.fm/WiktoriaJodowska .

xx Skai.

czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 2

Po kilku minutach spojrzałam na test i zobaczyłam dwie czerwone kreski. Zawołałam panicznie Holly, po czym pokazałam jej test. Spojrzała na mnie, a jej mina mówiła wszystko.
- Tak mi przykro. - powiedziała cicho.
Do oczu napłynęły mi łzy, nie wiedziałam co w tym momencie z sobą zrobić. Co powiedzieć rodzicą? Że zostałam zgwałcona i nie chce tego dziecka, więc je usunę? Nie, nie mogę im powiedzieć, że ktoś mnie zgwałcił. Nie chcę, by były pytania, badania i wiele innych rzeczy. Poczułam jak słona ciesz zaczyna spływać po moich policzkach. Holly, podeszła do mnie by mnie przytulić. Odepchnęłam ją i wybiegłam z łazienki zapłakana. Po drodze dobiłam do Chrisa, który uniusł moją twarz w górę i spojrzał w oczy.
- Co się stało, Danielle? - zapytał troskliwym głosem.
- Nic, dobra? Odwalcie się ode mnie. Ty, Justin i Holly, wszyscy. Mam Was w dupie, rozumiesz? Was wszystkich! - wykrzyczałam przez łzy.
Odepchnęłam go i ruszyłam po schodach na górę. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko płacząc. Płakałam kilka godzin myśląc o tym dlaczego właśnie mnie to spotkało. Dlaczego to właśnie mnie musiało spotkać? Czy te wakacje muszą się tak kończyć? Co pomyślą sobie o mnie znajomi, że puściłam się z kimś na jednej z imprez i teraz pewnie nie wiem kto jest ojcem dziecka? Tak racja, nie wiem, ale nie puściłam się. Nie chcę by ktoś na mnie patrzył jak na dziwkę, nic nie zrobiłam. Pójdę do szkoł z brzuchem i będą mnie palcami wytykać, nie ma taiej opcji. To dziecko nie może być we mnie, czuję do niego wstręt. Jestem pewna, że chcę je usunąć, nie chcę go urodzić. Z moich przemyśleń wyrwało mnie pukani do drzwi. Wytarłam swoje rozgrzane policzki po czym usiadłam na łóżku.
- Proszę. - powiedziałam obojętnie.
- To ja.. Justin. Dalej masz mnie w dupie? - zapytał zagryzając wargę.
- Huh, może tak może nie. Po co przyszłeś? - zapytałam zakładając ręce na piersi.
- Bo tamci się boją. - powiedział głośno z naciskiem na słowo boją. - Powiesz mi co się stało? - zapytał wchodząc do mojego pokoju.
- Mh, dobrze wiedzieć, ale nie. Nie powiem Ci, możesz sobie już iść, nikt Cię nie zapraszał. - powiedziałam obojętnie machając ręką.
- Chcę Ci pomóc, czemu nie możesz tego kurwa zrozumieć? - powiedział,a jego oczy pociemniały. - Wysłucham Cię, wiem, że mnie nie znasz, ale nie powiem nikomu o Twoich problemach, nawet tym na dole. - skończył nieco spokojniej.
- Justin, masz rację, nie znasz mnie. To co teraz mówisz jest conajmniej żenujące, możesz juś iść, rozumiesz? - spojrzałam na niego mówiąc błagalnie.
- Dobra, jak chcesz. Ja chciałem tylko pomóc. - obrócił się po czym wbił swój wzrok w ścianę z plakatami.
Nie odzywał się tylko podszedł do niej bliżej uważnie obserwując każdy plakat. Po chwili podeszłam do niego i lekko walnęłam go w ramię. Obrócił się i spojrzał na mnie spod grzywki i kaptura.
- Lubisz ich? - zapytał wskazując na plakaty. - Bo wiesz, ja też i.. - urwałam mu w połowie zdania.
Wzięłam głęboki wdech patrząc na niego i na plakaty. Przeniosłam ciężar swojego ciała na jedną nogę i skrzyżowałam ręce na piersi. Po co o to pyta, kazałam mu wyjść, a on tylko się dopytuje o różne drobiazgi.
- Tak, tak lubię. A teraz żegnam Cię. - otworzyłam drzwi i wypchnęłam go z pokoju.
Zanim cokolwiek zdążył powiedzieć zamknęłam mu drzwi przed nosem i zakluczyłam je. Ruszyłam w stronę łazienki by się odświeżyć. Zrzuciłam z siebie wszystkie ciuchy oraz bieliznę i weszłąm pod prysznic. Pozwoliłam spływać ciepłej wodzie po moim ciele. Wzięłam do ręki truskawkowy żel i umyłam nim dokładnie każdą część mojego ciała.Na koniec umyłam włosy i dobrze się opłukałam. Gdy wyszłam wytarłam się i ruszyłam do garderoby. Ubrałam na siebie zestaw  nowej bielizny, a na nią luźną białą bluzkę z jakimś nadrukiem. Ubrałam do tego krótkie czarne spodenki i skarpetki oraz trampki. Wzięłam torebkę i schowałam do niej potrzebne rzeczy, a następnie wyszłam z pokoju kierując się do kuchni.
- Danielle, pogadamy?  podszedł do mnie mój brat.
- Huh, nie.. - westchnęłam biorąc wodę z lodówki.
Gdzy wzięłam wodę wyszłam z kuchni i skierowałam się do wyjścia, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Obrociłąm się i ujrzałąm nikogo innego jak Christiana.
- Wiem o wszystkim, rozumiesz?! Porozmawiaj ze mną kurwa! - wykrzyczał cały czerwony ze złości.
Jego słowa krążyły w mojej głowie. Jak to o wszystkim wie, skąd? Wiedziała tylko Holly. Nie, ona nie mogła tego zrobić. Była moja najlepszą pzyjaciółką, nie wierzę w to..
- Holly.. - spytałam cicho, a do oczu napłynęły mi łzy.
- Dall, wybacz mi. - spojrzała podchodząc do mnie.
- Nie! Nie dotykaj mnie! Miałam Cię za przyjaciółkę, zniszczyłaś to.. - powiedziałąm szybko, a po moich policzkach pociekły pierwsze łzy. - Cześć Wam wszystkim! - wykrzyczałam i wybiegłam z domu.
Wytarłam policzki, które były mokre. Przez oczy nie widziałam prawie nic. Zacisnęłam ręce na brzuchu wiedząc, że tam jest to coś.. Muszę powiedzieć komuś, ale nie chcę. To mnie niszczy od środka. Po drodze zobaczyłam mały kiosk. Rozejrzałam się dookoła i przeszłam przez ulicę aż znalazłam się pod kioskiem.
- Ma Pani może żyletki? - spojrzałam na nią przez okienko.
Starsza kobieta chwilę szukała tego o co proszę lecz po chwili podała mi małą żyletkę.
- 70 groszy. - powiedziała.
Podałam jej pieniądzę i oddaliłam się od kiosku w jakieś miej widoczne miejsce. Usiadłam na murku i wyjęłam żyletkę. Przyłożyłam ją do ręki lecz po chwili odsunęłam ją.
- Danielle. Co Ty robisz? - usłyszałam znajomy mi głos.
Schowałam szybko żyletkę do torebki i spojrzałam na chłopaka. Założyłam rękce na biodra i przeniosłam ciężar ciała na jedną nogę. Przeklnęłam cicho pod nosem po czym spojrzałąm w góę.
- Nic, co Cię to ochodzi? - spytałam zła patrząc na niego co jakiś czas. - Po co tu przyszłeś? Nie mogłeś zostać w domu? - spytałam.
- Nie, bo wiem, że jest Ci ciężko i chcę Ci pomóc. Proszę nie odpychaj mnie. - podszedł do mnie i bez słowa mnie mocno przytulił.
Wtuliłam się w jego ciało zaciągając się zapachem jego perfum. Po chwili odsunęłam się od niego i spojrzałąm w jego oczy. Nie wiedziałam czy prosić go o pomoc czy nie. To jest bardzo ryzykowne. W końcu może komuś o tym powiedzieć, coś pójdzie nie tak. Nie ufam mu, przecież go nie znam.
- Justin, pomożesz mi? - spojrzałam na niego z powagą.
- Pewnie, a co mam zrobić? - spytał oblizując swoje usta.
- Chcę usunąć tą ciąże, pomożesz mi? - spytałam po czym spojrzałąm w jego oczy z nadzieją.
- Co! - wykrzyczał patrząc na mnie.
Westchnęłam cicho wiedząc, że to nie był dobry pomysł. Obróciłam się ruszyłąm w przeciwną stronę. Nie zwracałam uwagi na krzyki Justina, tylko sżłam dalej.
- Dall, gdzie idziesz? - spytał ktoś zatrzymując mnie,
- Mama? - spytałam przełykając śline. - A taki mały spacer, a Ty? - oznajmiłam odciągając ją od tematu.
- Na zaukupy, może pójdziesz ze mną? - spytała patrząc na mnie.
- Mh, nie. Nie mam ochoty, przepraszam. - uśmiechnęłam się lekko.
Miałam żegnać się już z mamą gdy usłyszałąm czyjś krzyk.
- Danielle, czekaj. Nie możesz usunąć tej ciąży. - powiedział zmęczony. - Przecież to dziecko nic Ci nie zro.. - zatkałam mu usta ręką po czym spiorunowałam go wzrokiem.
- Danielle Anabel Jones, czy masz mi coś do powiedzenia? - zapytała zła patrząc na mnie i Justina.
Westchnęłam cicho kręcąc głową. W duchu miałam nadzieję, że to jednak sen. Szczypałam się po ręcę z nadzieją, że się obudzę, lecz nic z tego..

___________________

Cześć, wiem, że długo nie dodawałam. Miałam dodać w tamtym tygodniu, ale nie wyrobiłam się, gdy nie było mnie na weekend w domu. Nie wiem kiedy pojawi się 3 rozdział, bo mam problemy i muszę wszystko sobie poukładać. Mam nadzieję, że ten wam się chodź trochę podoba. Jeśli czytasz moje wypociny, to proszę o zostawienie komentarza. Dla Ciebie to chwila dla mnie motywacja.

xx Skai.

środa, 13 listopada 2013

Rozdiał 1

Oczami Chrisa:

Siedziałem razem z Holly i czekaliśmy na rodziców. Nagle z gabinetu wyszedł lekarz, podbiegliśmy do niego szybko i czekaliśmy na jakiekolwiek wiadomości.
- Co z nią jest? - zapytałem zdenerwowany.
- Kim Pan dla nie jest? - powiedział krótko.
- Bratem, to moja siostra. Co z nią jest? - powtózyłem pytanie.
- Miała dużo szczęścia. Auto nie jechało aż tak szybko więc obrażenia nie zagrażają jej życiu. Ma złamane żebro i jest trochę poobijana, jednak nie sądzę by te sieniaki były tylko z tego wypadku. - powiedział patrzą w jakies karty.
- Jak to nie z wypadku, ma Pan coś na myśli? - spytałem zdenerwowany.
- Nie chcę Państwa niepokoić, ale mogła ona doświadczyć gwałtu. Jednak nic nie jest pewne. Gdy się wybudzi i wyrazi zgodę wyślemy ją do ginekologa. Jak już powiedziałem ona musi się zgodzić. A teraz muszę już iść. Do widzenia. - powiedział i odszedł.
Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Nie mogłem uwierzyć w to, że ona mogła być zgwałcona. Nie, to nie może być prawda. Poczułem jak coś mokrego zaczyna turlać się po moim policzku. Wytarłem szybkim ruchem policzek i wstałem zmierzając ku sali. Oparłem się ręką o szybę, która dzieliła mnie od Danielle, i patrzyłam na nią. Była podłączona pod różne sprzętrzy i kroplówki, bałem się o nią. Z przemyśleń wyrwał mnie głos mojej rodzicielki.
- Chris, co się stało?! - wykrzyczała cała zapłakana.
- Nie wiem, to się działo tak szybko.. Ona wybiegła, biegłem za nią z Holly, nagle wyjechało auto i w nią uderzyło. Nie mogłem nic poradzić, nie chciałem żeby tak wyszło. - powiedziała po czym słona ciecz spłynęła po moim policzku.
- Chris, nie obwiniaj się. - odpowiedziała i mnie przytuliła.
Wtuliłę się w ramiona mamy. Od dawna tego nie czułem. Od kąd skończyłem 18 lat nie przytuliłem jej ani razu. Nagle zobaczyłem jak lekarze biegną ze sprzętem do reanimacji w stronę sali Dall. Wystraszony podbiegłem i chciałem wejść lecz nie wpóścili mnie. Zaczęli ją reanimować. Po chwili wyszli zrezygnowani zostawiają ją samą.
- Przykro mi.. - powedział krótko i odszedł.
Moja rodzicielka wtuliła się w ojca i zaczęła głośno płakać. Nie patrząc na resztę wbiegłem do sali i zacząłem płakać i krzyczeć.
- Danielle, prosze! Nie, nie odchodź! - Wydusiłem z siebie ostatnie słowa.
Nie, to nie może być koniec ona ma dopiero 16 lat, musi żyć, nie może mnie, nas zostawić, nie teraz..

Oczami Danielle:

Czułam się jakbym spała. Szłam w ciemność widząc jeden biały punkt. Gdy do niego doszłam zobaczyłam swoją ukochaną babcię siedzącą na fotelu. Nie żyła już 3 lata. Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam.
- Babciu, tęskniłam. - powiedziałam cicho.
- Ja też, kochanie. Tu jest pięknie, ale to jeszcze nie Twój czas. Walcz.. Widzisz ich? Słyszysz? Oni cierpią, musisz żyć, walcz, wszystko w Twoich rękach. Kocham Cię Dali. - powiedziała po czym zniknęła.
Słyszałam płacz i czyjeś krzyki. Po chwili zaczęłam ponownie oddychać, a moje serce zaczęło bić. Otworzyłam po mału oczy, lecz śwatło mnie poraziło i ponownie je zamknęłam. Rozchyliłam lekko powieki i ujrzałam zapłakanego Chrisa. Uścisnęłam lekko jego rękę.
- Chr-Chris. - wydukałam ledwo słyszalnie.
Spojrzał na mnie, a ja lekko się uśmiechnęłam. Otworzyłam po mału oczy by mogły się przyzwyczaić do światła.
- Danielle.. Żyjesz.. - powiedział i mnie przytulił.
- Żyję. - powiedziałam cicho.
Do sali weszli Lekarze, którzy od razu zaczęli mnie badać. Po kilku minutach zaczęli prowadzić ze mną rozmowę.
- Napędziłaś nam strachu, ale nie po to tu przyszłem. Muszę zadać Ci kilka pytań. - spojrzał na mnie.
- Proszę mówić. - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Czy Ty zostałaś zgwałcona? - oznajmił lekarz.
Do oczu napłenęły mi łzy, lecz musiałam je powstrzymać. Gdybym zaczęła płakać było by jasne, że tak. Nie chcę by ktoś wiedział. Czuję wstręt do swojego ciała, do samej siebie. Odebrał mi coś tak bardzo ważnego, niszcząc mnie i moją psychikę. Po chwili zastanowienia spojrzałam na nich biorąc głęboki wdech.
- Nie, czemu Pan pyta? - powiedziałam cicho.
- Masz bardzo dużo siniaków na nogach. Blisko miejsca intymnego, nie możliwe żeby to było przez ten wypadek. - powiedział.
- Nie, nic mi się nie stało. Nie byłam zgwałcona. - powiedziałam przez zaciśnięte wargi.
- Dobrze. Chcielibyśmy się jednak upewnić czy nie wystąpił u Ciebie gwałt. Czy wyrażasz zgodę na badania ginekologiczne? - spytał patrząc w karty.
- Nie, nie wyrażam. Nie zostałam zgwałcona.. - urwałam.
- Nie denerwuj się, rozumiem. Potem weźmiemy Cię na kilka badań, jak dobrze pójdzie to pod koniec tygodnia może wyjdziesz. - uśmiechnął się i wyszedł.
Obróciłam się na bok, a łza spłynęła po moim policzku. Nie chciałam myśleć o tym gwałcie. Czułam się okropnie. Bolało mnie całe ciało, to przez ten wypadek i gwałt. Chciałam zostać teraz sama, zakryłąm twarz dłońmi biorąc głęboki wdech. Pozwoliłam swobodnie spływać łzą po moich policzkach. Po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do sali. Wytarłam policzki i spojrzałam na nieznanego mi chłopaka.
- Ty jesteś Danielle? - spytał speszony.
- Tak, tak ja. Coś się stało? - spytałam krótko.
- Nie, ale to chyba Twoje, prawda? - podał mi telefon.
Ze zdziwieniem wzięłam go i spojrzała na niego. Tak to był mój telefon, skąd on go miał? Nie wiem, mnóstwo pytań było w mojej głowie, lecz nie znałam na nie odpowiedzi.
- Dzie.. - rozejrzałam się po sali. - Gdzie on jest?! - otworzyłąm szeroko usta.
Chłopak, który właśnie dał mi telefon rozpłynął się. Zniknął. Nie wiem gdzie się podział, tak szybko przyszedł i tak szybko zniknął. Wzruszyłam obojętnie ramionami po czym położyłam się i spojrzałam na zegarek. Była godzina 15:56 a ja sama leżałam na sali. Zaczęłam sprawdzać sms'y i różne strony na internecie. Wszędzie wiadomości z życzeniami, z pozdrowieniami. Nie chciało mi sie tego czytać więc po prostu je usnęłam. Po chwili do sali weszła pielęgniarka i wzięła mnie na badania. Miałam pobieranie krwi, prześwietlenie i wiele innych badań. Gdy wróciłam do sali położyłam się i zasnęłam. Nie wiem ile spałam, ale obudziłam się rano. Rozejrzałam się po sali, a do okoła prawie na każdym łóżku ktoś leżał. Do sali weszła moja mam Chris i Holly. Uśmiechnęłam się na ich widok.
- Jak się czujesz córeczko? - usłyszałąm cichy kobiecy głos.
- Dobrze, o wiele lepiej. - powiedziałam unikając jej wzroku.
- Przyniosłam Ci jakieś ciuchy i  coś do jedzenia. - podała mi wszystkie żeczy.
- Dziękuję, a wiesz kiedy wychodzę? - zapytałam.
- Nie, niestety nie. - oznajmiła.
Westchnęłam cicho i wzięłam ciuchy i inne potrzebne rzeczy by przebrać się i odświeżyć. Wstałam z łóżka i wolnym krokiem skierowałam się do łazienki. Zciągnęłam z siebie piżamę i skoczyłam pod prysznic. Ciepły strumień wody po chwili otuliła moje ciało. Wtarłam w siebie dobrze trusakwkowy żel. Spłukałam z siebie bród i zaschniętą krew, a następnie umyłam swoje długie gęste włosy. Gdy skończyłam wyszłam i wytarłam się ubierając bieliznę. Wysuszyłam swoje włosy i związałam w wysokieko kucyka.Ubrałam na sebie leginy jak i za dużą bluzkę oraz bluzę i wyszłam z łazienki. W drodze do sali zatrzymałam się i obróciłam. Zobaczyłam chłopaka, który przyniósł mi telefon więc postanowiłam do niego podejść.
- Cześć, przepraszam, że przeszkadzam. Wczoraj przyniosłeś mi telefon, skąd go miałeś? - spojrzałam na nieg.
- Em, u mne była ta impreza, leżał na moim łózku. - oznajmił.
- Co?! - wykrzyczałam i się rozpłakałam.
- Ej, czekaj! - powiedział wstając.
- Nie, zostaw mnie! - wykrzyczzałam i pobiegłam do łazienki.
Nie mogę w to uwieżyć, to on. On mnie zgwałcić. Jak mógł po tym wszystkim tak po prostu do mnie przyjść i dać mi ten telefon. Nienawidzę go, nienawidzę siebie. Oparłam się plecami o ścianę i zjechałam po niej w dół. Przyciągnęłam kolana blisko klatki piersowej i schowałam twarz płacząc.
- Dall, otwórz. - usłyszałam glos Holly.
- Nie! - wykrzyczałam.
- Co się stało? - zapytała spokojnie.
- Nic, zaraz wrócę. - oznajmiłam.
Nie usłyszałam odpowiedzi. Wstałam i podeszłam do lusterka. Obmyłam twarz zimną wodą, a następnie wytarłam i wyszłąm z łazieki. Gdy doszłam na salę zobaczyłam lekarza. Usiadłam i spojrzałam na niego.
- Kiedy wyjdę? - zapytałam.
- O ile dobrze pójdze to już jutro. Nie mamy powodu by trzymać Cię tu dalej. - odpowiedział i mnie przebadał.
- Nie moge dziś? - spojrzałam na niego.
- Przykro mi, ale nie. - oznamił i wyszedł z sali.
Położyłam się nie patrząc czy ktoś kołomnie siedzi, czy patrzy, a nawet mówi. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam słuchać muzyki. Przyknęłam oczy i odpłynełam w krainę snów. Rano obudziłam się niewyspana. Ból głowy nie dawał mi spokoju. Do sali weszli lekarze i zaczęli nas badać
- Dzień dobry Panno Jones, jak się czujesz? - spytał z uśmiechem.
- Dobrze, tylko się nie wyspałam. - powiedziałam.
- To w domu się wyśpisz, możesz zadzwoni by po Ciebie przyszli, wypis odbierzesz przy wyjściu. - oznajmił i poszedł dalej.
Zadzwoniłam szybko do Chrisa i poprosiłam go by przyniósł mi ciuchy i jak najszybciej tu był po czym się rozłączyłam. Położyłam się i wzięłam telefon do ręki. Odczytałam wiadomości od Holly i odpisałam, a następnie wzięłam z szafki jakieś ciastka i zaczełam jeść czekając na Chrisa. Do sali wszedł chłopak, którego nie znałam. Nie widziałam do końca jego twarzy, bo miał na głowie kaptur. Podszedł do mnie i usiadł obok na krześle.
- Cześć, jestem Justin. - oznajmił z uśmiechem. - A Ty jak masz na imię? - zapytał.
- Ja jestem Danielle, znamy się? - spytałam mierząc go wzrokiem.
- Nie, ale często odwiedzam ten szpital i rozmawiam z chorymi. Co się stąło, że tu trafiłaś? - uśmiechnął się drążac temat.
- Miałam wypadek, ale zaraz wychodzę, czekam na brata. - odpowiedziałam.
- Mieszkasz gdzieś niedaleko? - ciągnął dalej.
- Tak, całkiem niedaleko. Tam są dzieci napewno ucieszą się jak z nimi porozmawiasz. Cześć. - powiedziałam i obróciłąm się do niego tyłem.
- Tak, cześć. - urwał i odszedł od mojego łóżka.
Podszeł do jakiejś dziewczynki, która zaczęła robić sobie z nim zdjęcia. Nie miałam pojęcia czemu. Normalny chłopak, który rozmawia z  chorymi, a oni robią sobie z nim zdjęcia. Zabawne. Leżałam tak z dobrą godzinę patrząc na to jak rozmawia z chorymi. Z rozmyśleń wyrwał mnie czyjś głos.
- Dall, jestem. Ubierasz się? - spytał mój brat.
- Chris, kiedy tu się znalazłeś? - usiadłam na łóżku patrząc na niego.
- Jakieś 20 minut tu siedzę. Nie zauważyłaś mnie? - zaśmiał się.
- Nie, masz moje ciuchy? - spytałam wstając.
- Tak, proszę. - podał mi torbę.
Wzięłam ciuchy i skierowałam się do łazienki. Nie myłam się tylko ubrałam. Chris, przyniósł mi moje ulubione rurki i białą luźną koszulkę. Przebrałam czysta bieliznę i wciągnęłam na nogi spodnie, a następnie koszulkę, którą schwałam do spodni. Założyłam bluzę, którą znalazłam w torbie. Włosy rozpuściłąm i pozwoliłam im swobodnie opaść na moje plecy. Ubrałam jeszcze moje adidasy, a piżamę schowałam do torby i wyszłam. Gdy weszłam do sali zrobiłam duże oczy. Mój brat rozmawiał z tym chłopakiem, którego spławiłam.
- Dall, poznaj Just.. - urwałam mu.
- Justina, tak znamy się. - syknęłam.
- Co taka nie w humorze? - spytał Chris.
- Bzuch mnie boli, głowa mnie boli, wszystko mnie boli. - westchnęłam pakując swoje rzeczy.
- Może powinnaś zostać, nie chce żeby Ci się coś stało. - powiedział z troską.
- Wszystko dobrze. Chcę być już w domu. - oparłam na jednym wdechu.
- Dobrze.. Holly, czeka na dole. - oznajmił.
Gdy ja się pakowałam on rozmawiał w najlepsze z tym całym Justinem. Nie rozumiem skąd go znał. Gdy spakowałam się zapięłam torbę i upewniłam się, że wsyzstko wzięłam. Schowałam telefon do kieszeni bluzy i spojrzałam na Chrisa.
- Weźmiesz? - zapytałam.
- Tak, idź ja zaraz dojdę. - powiedział.
- Dobra, pa Justina. - syknęłam w jego stronę.
Wyszłam po mału, poczym wzięłam tylko wypis i ruszyłąm dalej. Na dole spotkałam Holly, ktora od razu mnie przytuliła. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na nią
- Powiesz mi co się stało na tamtej imprezie? - zapytała.
- Holly, to nie takie łatwe.. - powiedziałąm cicho.
- Proszę, boje się o Ciebie. - spojrzała na mnie błagalnie.
Zaczęłam jej wsyzstko opowiadać, o tym sms'ie i gwałcie na imprezie. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Holly, nic nie powiedzała tylko mnie przytuliła, a ja zaczełam płakać jak małe dziecko.
- Cii, proszę. Będzie dobrze, zgłosisz to na policję. - powiedziała.
- Nie, nie zgłoszę tego nigdzie. Nie mów nikomu. - spojrzała na nią przez łzy.
- Danielle, mus.. - urwałam jej.
- Nie. Holly, błagam Cię! - krzyknęłam.
- Dobrze, już cicho. Chris idzie. - powiedziała
Wytarłam swoje policzki i spojrzałam na Chrisa. O dziwo nie szedł sam tylko z tym chłopakiem. Westchnęłam głośno i wywróciłam oczami. Ruszyłam w ciszy do auta. Usiadłam z tyłu i patrzyłam przez okno. Po chwili podjechaliśmy pod dom.
- Chris, podjedziesz jeszcze do apteki? Musze coś kupić.. - spytałam.
- Nie mogłaś mówić od razu. - zapytał zły.
- Przepraszam, nie trzeba! - wykrzyczał i wyszłam z auta.
- Dall, czekaj! Pojadę! - odkrzynał.
- Nie rób sobie problemu, przejdę się! - wykrzyczałam i ruszyłam w przeciwną stronę.
- Czekaj, Danielle! - krzyknął.
PBlogger jest bezpłatnym narzędziem oferowanym przez firmę Google, służącym do publikowania blogów i łatwego dzielenia się swoimi przemyśleniami z całym światem. Blogger ułatwia publikowanie tekstu, zdjęć i filmów w blogu osobistym lub blogu zespołu.okzałam mu tylko środkowy palec i poszłam dalej. Rozglądałam się panicznie jak ktoś koło mnie przechodził. Nagle poszułam jak ktoś łazie mnie za ramie.
- Ej, wiesz może.. - urwałam mu.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i zaczełam biec.
Biegłam szybko, aż w końcu znalazłąm się pod apteką. Wzięłam głeboki wdech i weszłam do środka.
- Dzień dobry, poproszę test ciążowy. - powiedziałam.
Pani podała mi to o co prosiłam, a ja zapłacilam. Wyszłam z apteki i skierowałam się do domu. Szłam szybko rozglądając się na boki. Gdy weszłam do domu ściągnęłam buty i weszłam szybko do pokoju ciągnąc za sobą Holly, w stronę łazienki.
- Co się stąło? - zpaytała.
- Muszę zrobić test ciążowy.. - spojrzałam na nią.
Holly, skiwnęła tylko głowa i wyszła z łazienki. Zrobiłam tak jak było napisane na ulotce i czekałam..

________________________

Cześć, przepraszam, że tak długo czekaliście. Miałam dodać wczoraj, ale strasznie bolał mnie brzuch i nie zdążyłam poprawić. Jesli będą jakieś błędy to bardzo Was przepraszam, jednak poprawiałam go na szybo. Kolejny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu. Proszę o komentarze, motywuje mnie to do dalszej pracy.

xx Skai.